Sigma 180 mm f/3.5 EX DG HSM Macro APO

Sigma 180 mm f/3.5 EX DG HSM Macro APO

Moim pierwszym obiektywem był Tamron SP AF 90 mm f/2.8 Di Macro – król “żyleta”, wychwalany na większości for, z wspaniałą recenzją na optyczne.pl. I faktycznie, ładnie odwzorowywał detal, a ja z dumą przemierzałam łąki i lasy z tamim na szyji. I pewno zostałabym przy tym obiektywie, gdyby nie moja niespokojna dusza, która chciała jakiejś ZMIANY. Rynek obiektywów jest tak różnorodny, że warto poznawać różnorodne rozwiązania. Tym bardziej, że niekoniecznie w ślad za tym idą duże różnice finansowe. Po jakichś dwóch miesiącach pustki i ból wynikającej z braku obiektywu makro, pojawiła się ciekawa oferta na allegro, z której nie mogłam nie skorzystać 😉 Była to Sigma 180 mm f/3.5 EX DG HSM Macro APO. A jak obiektyw okaże się niewypałem, zawsze przecież można go sprzedać 🙂 No, ale do rzeczy.

Sigma 180 to gigant. Długa ogniskowa, pancerna obudowa, dobra konstrukcja soczewek, silnik HSM – to wszystko ma przełożenie na ciężar, którym Sigma 180 pobija większość konkurentów, hehe, ważąc 945g. Tamron przy niej to piórko (405g). Ale dobrze wiedziałam na co się decyduję i nie przerażało mnie to. Być może w myśl zasady, którą mogę potwierdzić, że rozmiar ma znaczenie, a im większy tym lepszy 😉

Ale długi i ciężki obiektyw ma swoje wymagania, którym trzeba sprostać, jeśli chce się go prawidłowo wykorzystać. Na makropasji.pl przeczytałam, że Sigma 180 to świetny obiektyw, ale wymagający i w parze do niego musi stać porządny statyw. Po jednym wyjściu w plener śmiało mogę to potwierdzić. Mój statyw, o minimalnej wysokości roboczej różnej ponad 40 cm okazał się całkowicie nieprzydatny, wykorzystałam jedynie mój fotograficzny plecak, na którym mogłam oprzeć sprzęt. A warunki pogodowe miałam i tak nie najgorsze. Byłam w południe, poranną porą byłoby dużo gorzej.

No ale na co ten ciężar i rozmiar się przekłada? Co nam po tych niewygodach związanych z tak trudną stabilizacją tego obiektywu?
Przystanęłam wśród jednych z pierwszych wiosennych kwiatów – podbiału pospolitego – porozrzucanych na dużym obszarze. Przyleciała zgłodniała po zimie pracowita pszczółka. I jak to ona, z kwiatka na kwiatek lata. A ja z moim kalibrem celuję w nią – raz na jeden kwiatek, raz na drugi. Przyczajona, jak snajper w okopach, który tylko zmienia cele. Super! 🙂 Różnica jest duża, porównując ogniskową 90 mm, a o 50 mm nie wspominając… Ale przede mną jeszcze dużo płochliwych owadów – motyli czy ważek, które mam nadzieję z lepszym skutkiem uda się upolować .

Oczywiście duża ogniskowa, pomijając problemy z utrudnioną stabilizacją, ma i swoje minusy. To obiektyw nadający się idealnie do pracy w plenerze – instalowanie go w domowym studiu będzie trudniejsze, niż obiektywu o krótszej ogniskowej. Utrudniona jest również kwestia sztucznego doświetlenia modelu. O przydatności lampy wbudowanej można zapomnieć. Ja póki co zostaje przy zastanym.

Ale dłuższy kaliber, to nie wszystko, co wyróżnia Sigmę 180. W porównaniu z posiadanym przeze mnie wcześniej Tamronem 90, ma wewnętrzne ogniskowanie i silnik HSM. IF (Inner Focus) pozwala zachować dużą szczelność. Obiektyw nie “zasysa” powietrza – w trakcie ogniskowania przemieszczana jest jedna z wewnętrznych grup soczewek. AF z silnikiem HSM pracuje sprawniej i dużo ciszej (jest niemal bezszelestny) niż Tamron 90 mm, choć nie jest demonem szybkości.
Używając AF dobrze jest deklarować odległość ogniskowania (mamy trzy zakresy), gdyż przy ogniskowaniu na całej długości AF działa dość wolno (jak na silnik z napędem HSM!). Nie zauważyłam natomiast, żeby AF jakoś specjalnie się gubił, jak to opisali na optyczne.pl.

Pozostaje jeszcze kwestia samej ostrości obrazka i bokeh. Mam mały plan i nadzieję, że uda mi się przeprowadzić dokładniejszy teścik Sigma 180 vs Tamron 90. Z pierwszych obserwacji wydaje mi się, że Tami jest ostrzejszy, ale Sigma ładniej rysuje.

Sigma ma oczywiście odwzorowanie 1:1 i dobre soczewki z powłokami antyreflesyjnymi. Światło ciut gorsze, ale dla mnie wystarczy – nowa Sigma 180/2,8 kosztuje 7k… 😉

Dystorsja jest niezauważalna, ale to obiektyw o dużej ogniskowej, dodatkowo stałoogniskowy. Kiedy obrabiam zdjęcia z Sigmy 18-50/2,8 i wybieram opcję korekcji obiektywu widzę jak zdjęcie całkowicie przybiera inny wymiar – świetnie to widać fotografując podłużne przedmioty ustawione centralnie.

Dobra, to teraz na koniec kilka sampli. Zaznaczam, że to zdjęcia z pierwszego podejścia. Nad samą obsługą tej Sigmy muszę jeszcze sporo popracować.
Zdjęcia w dużych rozmiarach (poza mocnym cropem na 3cim). Klikamy w zdjęcie, następnie w opis rozdzielczości powyżej zdjęcia i mamy jeszcze “+”.

1. Moje oko na f/3,5. Zdjęcie z łapki, w kiepskich warunkach oświetleniowych, dopalane wbudowaną lampą.

IMG_9539

2. A tak wygląda ekran monitora (f/3,5):

IMG_9555

3. I na cropie (to kolor biały):

IMG_9555-2

A poniżej zdjęcia z pleneru (f/8). Niestety bez statywu i lekko poruszone, a w szczególności ożywiona pszczółka, która nie może na chwilę spokojnie usiąść na kwiatku i policzyć do pięciu 😉

IMG_9572-2

IMG_9578-2

IMG_9596

Sigma 400/5,6 APO Tele Macro czyli gdy Zygmunt się gniewa

Sigma 400/5,6 APO Tele Macro czyli gdy Zygmunt się gniewa

Długo zwlekałem z opisem swojego teleobiektywu “do zwierza”, bo i jak takie szkło opisać? Ma setki wad, które łatwo zdefiniować tabelkami i kilka zalet dzięki którym “wyleczyłem się” z marzeń o L’ce.

Obiektywem który używam od dwóch lat do focenia wszelakiego pierza i futra jest Sigma 400mm f/5.6 APO Tele Macro. Obiektyw który powstał za czasów analogowych lustrzanek z bagnetem Canon EOS i z jakiś przyczyn nie był rozwijany przez Sigmę. Jakie były powody zaprzestania produkcji tego modelu i brak kontynuacji produkowania przez Sigmę “stałki” 400/5,6 to wiedzą najpewniej jedynie księgowi Sigmy. Podobna sytuacja dotyczy Canona i tak lubianej przez zaawansowanych amatorów 400/5,6 L. Niestety patrząc na kierunek rozwoju rynku foto mam nieodparte wrażenie likwidowania segmentu SemiPro, ale to temat na inny artykuł.

Wracając do “Sigmusi”, większość jej wad jest związana z jej wiekiem. Największą wadą jest ślamazarny autofocus. Gdy porównuję Sigmę z używaną przez ojca 400/5,6L to właśnie szybkiego autofocusu zazdroszczę. Niestety w Sigmie nie mamy ultradźwiękowego napędu AF, a wbudowana “wiertarka” jest wolna, co przy fotografii przyrody potrafi napsuć krwi. Kolejną wadą dla użytkowników Canona jest niepełna współpraca z cyfrowymi lustrzankami. Canon nieznacznie zmienił protokół przesyłu danych wraz z wprowadzeniem lustrzanek cyfrowych. Efektem dla użytkownika Sigmy jest brak możliwości zrobienia zdjęcia poza f/5,6 (próba zrobienia zdjęcia na przysłonie innej niż f/5,6 kończy się wyświetleniem przez body Error99). Niestety Sigma nie rechipuje już tego modelu, ale udało mi się odnaleźć w sieci rozwiązanie. Teraz moja Sigma współpracuje z cyfrowymi Canonami bez żadnych problemów.

Od strony optyki Sigma wypada całkiem dobrze. W porównaniu z Canonem 400/5,6L jest co prawda mniej ostra, jednak już od f/5.6 w pełni użyteczna.

f/5,6 1/400 s. (crop)

 

DSC_2282-Edit-1

Moim zdaniem to właśnie jakość obrazka na f/5,6 jest jej największa zaleta. Właściwie żaden zoom klasy 70-300 jaki miałem nie dawał akceptowalnej ostrości na pełnym otworze przysłony i ogniskowej 300mm, a Sigma nie ma z tym większych problemów.

f/5,6 1/400 s.

 

DSC_1799-Edit

Kolejna wielka zaleta Sigmy to minimalny dystans ostrzenia równy 1,6 m. Dla porównania w Canonie 400/5,6 L ta odległość wynosi 3,5 m. i jest to chyba jedyna przewaga Sigmy nad L’ką. Całkiem fajnie sprawdza się ten obiektyw w fotografii motyli i ważek, a i portrety mniejszych ptaków można wykonać bez kadrowania na komputerze.

1-_MG_1712

 

Aberracje chromatyczne są dobrze skorygowane. W praktyce wyliczę na palcach jednej ręki zdjęcia na których aberracja mi przeszkadzała. Nawet w dość trudnych kadrach Sigma radzi sobie przyzwoicie, nie tak dobrze jak Canon 400/5,6L, ale zdecydowanie lepiej od zoom’ów 70-300.

Oddanie kolorów jest poprawne, z lekkim ociepleniem barw. Plastyka, choć niemierzalna i jest to moja subiektywna ocena, jest dobra.

DSC_1348-3

 

Podsumowując, właściwości optyczne Sigmy są na bardzo dobrym poziomie.

Wypadało by też napisać kilka słów o budowie obiektywu. Pozostawiłem ten opis na sam koniec, bo właściwie nie ma do czego się przyczepić. Sigma wymiary, wagę jak i rozwiązania typu wbudowana osłona przeciwsłoneczna, mocowanie statywowe jak i limiter AF ma bardzo zbliżone do tego w Canonie 400/5,6 L. Budowa typu IF (wewnętrzne ogniskowanie) to jest to co tygryski lubią najbardziej. Obiektyw nie zmienia swoich wymiarów podczas ostrzenia, nic się nie obraca i, co jest dużą zaletą, nie zasysa pyłków do wnętrza. Wbudowana osłona przeciwsłoneczna spełnia swoje zadanie bardzo dobrze i co jest dużym plusem nie można jej zgubić. Pierścień ostrzenia manualnego jest bardzo szeroki (8,5 cm.), wygodny i daje duży komfort podczas manualnego ustawiania ostrości. Spotkałem się z różnymi opiniami dotyczącymi przełącznika AF-MF zastosowanego w tej Sigmie. Zamiast typowego przełącznika mamy pierścień okalający obiektyw pomiędzy pierścieniem ostrości a mocowaniem statywowym. Mnie takie rozwiązanie nie przeszkadza i uważam je za równie wygodne co standardowe. Do dyspozycji mamy również limiter, którym wybieramy zakres pracy AF (lub ostrzenia manualnego). Limiter umożliwia pracę w trzech trybach, pełen zakres, od 1,6 metra do 2,6 metra lub od 3,5 metra do nieskończoności. Biorąc pod uwagę powolny autofokus jest to bardzo pomocne rozwiązanie. Mocowanie statywowe to przy takim obiektywie konieczność i jest dobrze wykonane. Poniżej troszkę danych.

Typ budowy: IF (internal focus) 10 soczewek w 7 grupach w tym dwie soczewki SLD

Waga: 1,5 kg.

Długość: 26 cm.

Średnica filtra: 77 mm.

Minimalny dystans ostrzenia: 1,6 m. (skala 1:3)

Trzeba też wspomnieć o cenie tego obiektywu, która mieści się w granicach 1000-1800 zł. Ciężko znaleźć w tej cenie alternatywę. Nie ma praktycznie żadnego innego obiektywu o ogniskowej 400 mm i porównywalnej jakości optycznej.

Liczę że Zygmunt I Stary ozdabiający banknot 200 zł. przestanie się na mnie gniewać i częściej zagości w moim portfelu, jednak do puki to nie nastąpi i nie stanę się szczęśliwym posiadaczem 400/2,8L Sigma pozostanie moim ulubionym teleobiektywem. Obiektywem z wieloma wadami, ale mającym to “coś”.