Ważki – przeobrażenie niezupełne szklarki zielonej

Ważki – przeobrażenie niezupełne szklarki zielonej

Uchwycenie momentu przeobrażania się ważek chodziło za mną już od dawna. Pierwsze przeobrażania niezupełne ważek przypadają na przełom kwietnia i maja, dlatego planując weekend majowy musiałam mieć to na uwadze 😉
Muszę przyznać, że zaliczyłam kilka nieudanych podejść, zanim znalazłam się w odpowiednim miejscu, o odpowiedniej godzinie. Udało się to w końcu na Podkarpaciu, w Beskidzie Niskiem, w Sanoku.

Jest trzeci dzień maja 2013 roku. Budzik w telefonie ustawiony jest niezmiennie tak samo jak przez cały tydzień. Dzwoni więc o 5 rano. Tym razem planuję jednak wstać zupełnie dobrowolnie. Budzę się i słyszę jak wielkie i ciężkie krople deszcze rozbijają się o dach. Jestem na poddaszu i tutaj nawet niewielki deszcz dudni niczym ulewa. W każdym razie pada, czyli o ważkach, przynajmniej póki co, mogę zapomnieć. Budzę się więc leniwie, jak to powinno wyglądać w czasie weekendu majowego, o godzinie dziewiątej. Na szczęście już nie pada. Nieśpiesznie jem śniadanie, a ponieważ pogoda się poprawia, o jedenastej udaje mi się znaleźć się nad stawem hodowlanym w Sanoku. Wysiadając z samochodu widzę ważkę:
– O nie, spóźniłam się! – mówię podłamana
– Jedna ważka wiosny nie czyni… – odpowiada mi na pocieszenie Mateusz i odjeżdża, zostawiając mnie nad malowniczym stawem. Jest cicho i spokojnie. Słońce świeci w pełni. Dookoła kilku wędkarzy. Nie będę im przeszkadzać. Planuję podchody i skradanie się. Co najwyżej wzbudzę ciekawość, do czego zdążyłam się już przyzwyczaić. Idę powoli, wpatrując się w szuwary. Co jakiś czas przystaje. Jest! Wylinka – pusta… Biorę na pamiątkę. Pokażę dzieciom i może obstrykam kiedyś studyjnie w domu. Jak się po chwili okazuje, wokół wylinek jest cała masa. Znów po głowie przechodzi mi myśl, że jednak się spóźniłam…
I wreszcie… jest! Widzę ważkę, która trzyma się nóżkami swojej wylinki. Widać, że nie nabrała jeszcze kolorów, a jej ciało zapewne jest delikatne i miękkie. Grzeje się w słońcu. Nim będzie zdolna do lotu może minąć nawet parę godzin.

wazka

Po pierwszym sukcesie chciałoby się więcej. Udaje mi się znaleźć wreszcie, wśród pustych wylinek, ciemną larwę, która niedawno wyszła z wody i szykuje się do przeobrażenia. Siadam więc w jej pobliżu i czekam… Korzystając z chwili wolnego zjadam kanapkę.
Doczytałam później, że larwy ważek, nim przystąpią do ostatecznego przeobrażenia w postacie dorosłe, żyją pod wodą nawet pięć lat i przechodzą, w zależności od gatunku, nawet do 10 przeobrażeń. Ważka przez całe swoje życie jest drapieżnikiem, zarówno w postaci larwalnej jak i dorosłej, przyczyniając się przy tym do znacznego ograniczenia chociażby tak nielubianych przez wszystkich komarów. Parę dni przed przeobrażeniem niezupełnym ważki (zupełne dotyczy owadów, w którym występuje stadium poczwarki), larwa wielokrotnie wynurza się na powierzchnię wody i przyzwyczaja się do oddychania powietrzem atmosferycznym poprzez przetchlinki tułowia. W swoim przeobrażeniu nie przechodzi aż takiego cudu natury, jak owady przeobrażające się z poczwarek, jednak całkowicie zmienia środowisko życia z wodnego na lądowy, co wymaga od niej zmiany sposobu oddychania.

W pewnym momencie niepotrzebny już chitynowy pancerzyk pęka w okolicy tułowia. Dorosła postać zaczyna wychodzić. Najpierw pojawia się główka, później tułów z odnóżami i ze skrzydłami.
przeobrazenie
Ważka wychyla się jak akrobata, trzymając głowę w dół. Grawitacja wyraźnie przy tym musi jej pomagać. Przypomina mi się obserwowane przeze mnie jakiś czas temu linienie krzyżaka ogrodowego, który przez pewien czas również nienaturalnie wisiał wychodząc z wylinki.
Ważka znajduje się w tej pozycji przez dłużą chwilę. Robię sporo zdjęć i czekam z uwagą na moment, w którym… ważka gwałtownie podciąga się do góry na końcówce odwłoka uwięzionego jeszcze w wylince i nóżkami łapie się wylinki lub źdźbła trawy, na której się znajduje. Robi to na tyle szybko, że brakuje mi czasu, żeby dobrze wyostrzyć zdjęcie…
przeobrazenie ważki
Najgorsze już za nią. Teraz pozostaje wyprostować odwłok i napompować do żyłek skrzydeł hemolimfę, bo póki co są malutkie. W końcu chwilę temu musiały zmieścić się w zalązkach skrzydeł w powłoce larwalnej.
Na wszystkich zdjęciach widać charakterystyczne białe niteczki. To pozostałość po skrzelotchawkach, które w trakcie przemiany linieją.
przeobrazenie ważki
A po pięciu minutach wygląda już tak:
przeobrazenie ważki
Najwięcej czasu potrzeba ważce na wybarwienie i stwardnienie całego ciała. Nie doczekałam momnentu, w którym ważka byłaby w pełni wybarwiona. Na ostatnim zdjęciu prezentuje się następująco:
przeobrazeni ważki
Nie wszystkim ważkom ta trudna sztuka przeobrażenia się udaje. Zaobserwowałam ważkę, której nie udało się odpowiednio uwolnić z wylinki. Jest w pełni wybarwiona, jednak odwłok pozostał uwięziony w chitynowym oskórku. Na zdjęciu widać również zebraną hemolimfę, której nie udało się rozprowadzić po żyłkach skrzydełek. Zator spowodował zebranie się jej i powstanie swego rodzaju bańki.
wazka

Innej ważce nie udało się prawidłowo wyprostować jednej pary skrzydeł i stwardniały w nieodpowiedniej pozycji. Jest prawidłowo wybarwiona, jednak nie potrafi latać, co nie wróży jej świetlanej przyszłości.
wazka4_filtered
 
Na wszystkich przedstawionych zdjęciach znajduje się szklarka zielona. Przeobrażenie mogliśmy obserwować dzięki przychylności pewnego samca 😉

Więcej inormacji o ważkach można przeczytać w moim wcześniejszym wpisie.