Kałudnica zielona to bardzo sympatyczny, niewielkich rozmiarów chrząszcz. Jest bardzo popularny i chętnie się rozmnaża, dając przy tym niezłe przedstawienia.
Można podejrzeć na przykład początkującego samca, który już bardzo by chciał, ale jeszcze nie bardzo wie jak się za to zabrać… Wychodzi więc różnie, czasem nie od tej strony co trzeba…
No to jedziemy!
No, chyba jest dobrze!
No widzisz, udało się!
A kiedy już wydaje się, że wszystko zaczyna iść w dobrym kierunku, przyplącze się jakiś spóźniony adorator i szuka dla siebie spełnienia…
a było tak miło…
Sprawa zaczyna się wyraźnie komplikować, kiedy niezaspokojony adorator próbuje siłą osiągnąć swoje i zaczyna ciągnąc za czułki! Ajj, przecież tak nie można, odrobinę kultury!
Długowieczne drzewa lipy mają szerokie zastosowanie, począwszy od rośliny ozdobnej, po cenne, miękkie i łatwe w obróbce drewno stosowane w rzeźbiarstwie lub do wyrobu instrumentów muzycznych.
Nie można zapomnieć również o miodzie z lipy i zastosowaniu w ziołolecznictwie: napar z kwiatów lipy działa napotnie i przeciwgorączkowo, moczopędnie, sokopędnie, uspokajająco oraz przeciwskurczowo. Łagodzi także kaszel.
Lipa odgrywa również ważną rolę w kulturze – uznawana jest za narodową roślinę Czechów, Słowaków, Słoweńców, Serbów Łużyckich.
Liść lipowy był także w okresie międzywojennym symbolem polskiej mniejszości w Niemczech.
Lipa była opisywana przez wielu poetów i pisarzy. Najcudowniejszą z naszych lip, opisał Jan Kochanowski we fraszce Na lipę. Juliusz Słowacki w swej „Podróży na Wschód”, myśląc z tęsknotą o Polsce, wyznaje: “Lubiłem lipę, co nad sławnym Janem”. Maria Konopnicka pisała: “Kołysz mi się kołysz,kołysko lipowa! Niechaj cię, Jasieńcu Pan Jezus zachowa!”.
Ślady uwielbienia lipy przetrwały do dziś w nazwach niektórych miejscowości – Święta Lipa, Świętolipie, Święte Lipy, Święta Lipka… Dawni Słowianie wierzyli, że lipa ochrania przed piorunami a dotknięcie jej pnia uzdrawia. W mitologii rzymskiej drzewo to poświęcone było bogini Wenus.
Zapewne również kowal bezskrzydły, gdyby tylko mógł i umiał, wychwalałby lipę pod niebiosa. Bo gdzie mu by było tak dobrze, jak nie pod drzewami lipy. Zasmakował się on w nasionach lipy, a że na naszym osiedlu rosną głównie lipy i kowali nie brakuje… Co ciekawe, niedawno bo na przełomie lipca – sierpnia pojawiło się drugie pokolenie tych owadów. Młode i dorosłe osobniki skupiają się w duże gromady. Widok jest dość niesamowity, przypomina mrówki w mrowisku.
Nasiona lipy cieszą się powodzeniem. Owad wysysa z niech sok za pomocą kłujki.
A kiedy swoje poje, czy raczej wyssie, przychodzi czas na zmianę skórki, bo obecna robi się za mała. Przy okazji, można coś w wyglądzie zmienić i wyglądać trochę poważniej 😉
Z końcem sierpnia kowali bezskrzydłych jest jeszcze więcej. W końcu jedzenia pod dostatkiem. Obsiadają swoje ukochane lipy 😉
W świecie owadów czy pajęczaków często samice rządzą. Może również dlatego tak podoba mi się ich świat 😉
Dla przykładu podstawowe informacje o wyglądzie tytułowego tygrzyka: samice osiągają do 25 mm, samce tylko 7 mm.
I od razu płeć można zidentyfikować. Na zdjęciach oczywiście samice 🙂
Tygrzyk paskowany przygotowuje sobie posiłek
Liczebność
Liczebność tego gatunku w moich okolicach (południe Polski) jest naprawdę aż przerażająca. Idąc po nieużytkach porośniętych wysoką trawą, trzeba się bardzo pilnować, żeby nie zniszczyć pajęczyn, których wokół cała masa, lub broń Boże, nie nadepnąć na pająka.
I faktycznie, można znaleźć w internecie taką informację: Ze względu na wyraźne rozprzestrzenienie się tygrzyka w całym kraju w ostatnich 20. latach, jednocześnie braku stwierdzenia dla niego zagrozeń – gatunek został usunięty z listy gatunków objętych ochroną prawną w Polsce.
Teraz pozostaje mi czekać na okres godowy tych pająków, który przypada pod koniec lata. Samce, oczywiście, po kopulacji (lub w czasie jej trwania) zostają zjedzone. Ach, faceci!
Niestety, w Yorkshire England owadów jak na lekarstwo. Stosunkowo zimny, wietrzny i wilgotny klimat najwyraźniej sprzyja jedynie muchom, mrówkom i nielicznym gatunkom motyli (zaobserwowałam jedynie przestrojnika trawnika). Nawinęła się jeszcze jedna gąsienica i tyle. Odpuściłam więc wypatrywanie much, wypakowałam z torebki Raynoxa i przestawiłam się na krajobrazy i niepłochliwe zwierzęta (głownie gospodarskie), do których zbliżyć można się wystarczająco blisko.
Pierwszą sensacją, o której się dowiedziałam, była informacja o ogromnej liczbie występujących tu dzikich królików. Niestety, choć zwierzątek tych faktycznie po pastwiskach biega bardzo dużo, są mocno płochliwe i kiedy widzą ruch od razu uciekają w krzaki, świecąc białym ogonkiem.
dziko występujący królik
Pierwsze moje skojarzenie po zobaczeniu tych królików było z bajką Teletubisie i olśnienie ach, to dlatego tam po trawach biegają stada królików, w końcu to Anglia. Tu dzieciaki pewno nie mogą pojąć, jak na otwartych, trawiastych przestrzeniach może NIE być tych małych futrzaków.
A i wiewiórki mają inne – nie spotkałam żadnej, typowej dla naszej strefy geograficznej, rudej Basi, a jedynie licznie występujące w małych laskach i parkach wiewiórki szare. Swoją drogą, podobno stanowai dla Anglii problem wypierając rudą kuzynkę. Wiewiórka szara na wyspy przybyła z Ameryki Północnej i niestety na wiewiórki rude (zwane u nas pospolite) przeniosła wirusa. Więcej tutaj. I tak egzotyczna ozdoba ogrodów stała się problemem… Na szczęście i szara na zdjęciu prezentuje się słodko.
wiewiórka szara plagą na Wyspach
Jakby tego było mało, kolejnym zaskoczeniem okazał się brak, tak popularnych w Polsce, kaczek krzyżówek. Kaczki oczywiście są, ale inne. Choć z charakteru podobne – te z którymi się spotkałam, występowały dziko jednak były bardzo ufne, chętnie więc podzieliłam się nimi miękkim (mi niesmakującym), typowym angielskim pieczywem. Nie rozpoznałam jeszcze gatunku, może ktoś pomoże? Samiczka oczywiście szaro – brązowo, ale samiec prezentuje się ładnie.
samiec angielskiej kaczki
No i wreszcie przyszła pora na krówki. Nie wiem czy prawidłowo, czy nie, ale kiedy przywołuję sobie w głowie obraz polskiej krowy, często jest ona brudna i robi wrażenie nieszczęśliwej. Angielskie krowy są czyste i zadbane, w końcu mają do dyspozycji naprawdę wielkie tereny. Nie są niczym spętane, nikt ich do obory wieczorem nie zagania, żyją sobie na olbrzymim, wydzielonym dla nich pastwisku i tylko przeżuwają… Spokój przejęły zapewne od Anglików, którym nigdzie się nie śpieszy. Bo i po co, bo i do czego? Na ten ostatni dzień swojego życia na pewno zdążą…
przeżuwająca krówka
A to całe stadko spokojnych, lekko tylko zaciekawionych krów, obok których musieliśmy przejść. Obok, bo ścieżka prowadziła dokładnie środkiem między nimi.
krowy na ścieżce
angielskie krowy
No i wreszcie danie główne – owce, tak typowe dla tutejszego krajobrazu. A gatunków ich co niemiara. Pierwsze jakie miały ochotę na zdjęcie – są dość duże, a głowa wydaje się dziwnie nieproporcjonalna.
tak typowe dla angielskiego krajobrazu przyrodniczego owce
Dość krów, dość owiec, czas nad morze. Jedziemy na wschodnie wybrzeże. Choć jeśli chodzi o mewy, zapewne występują wzdłuż całego wybrzeża. I jak chodząc ścieżkami po pastwiskach słychać ciągłe meee, tak tutaj wszędzie wokół słychać specyficzne dla mew piski. To mewa romańska, w Polsce spotykana nielicznie, tu w Whitby, natarczywa i pewna siebie jak gołębie na krakowskim rynku. Z wielkim współczuciem patrzyliśmy, jak zajada się angielskimi sausages’ami – kiełbaskami smakującymi jak tania pasztetowa, wzbogacona extra papierem toaletowym i pieprzem. Dzięki mewo, że pomogłaś nam to zjeść.
mewa romańska, niepłochliwa i ufna jak krakowskie gołębie
I trochę bliżej. Widać charakterystyczną dla tego gatunku jasnoczerwoną plamę na żuchwie.
mewa romańska w Anglii
Skoro w Anglii bydło w modzie, nie może zabraknąć i koni. Co prawda nie ma ich aż tak dużo jak krów i owiec, ale za to spotkać je można nawet w przydomowych ogródkach, a do sklepu, zamiast rowerem, można podjechać konno. O tutejsze konie dba się wyjątkowo – ponieważ troszkę wieje, a temperatura powietrza nie jest zaskakująco wysoka, koniki ubiera się w swego rodzaju płaszczyki.
konie, w tle miasto Patley Bridge
Owce mają to szczęście, że hoduje się je w dużej mierze dla wełny. Takiej świeżo ostrzyżonej owieczce może i jest trochę zimno, ale może wrócić na swoje pastwisko i dalej beztrosko zajadać się soczystą trawą. Owce są znakowane, ale w dość prosty sposób – farbą czy sprejem. Nie wygląda to zbyt reprezentatywnie ale najwyraźniej jest wystarczające.
świeżo ostrzyżona owca
A te gąski kojarzą mi się z opowiadaniem M. Konopniciej O krasnoludkach i Sierotce Marysi. Czy to nie takie gąski miała Marysia pod swoją opieką, bestialsko zagryzione później przez lisa?
gąski
gąska, portret
Ach, no i kur u nas dużo, ale ona bardzo chciała mieć zdjęcie. Co prawda, nie przejrzała się w lustrze i nie wytarła źdźbła trawy ze swojego dzioba, ale najwyraźniej taki jej urok.
kura
Ten ptak jest dla mnie zagadką. Zdjęcie kiepskie, ale może ktoś rozpozna? Zachowanie typowe dla kur – tworzą duże stada, trzymają się razem i żerują na ziemi, latać dobrze nie umieją.
zagadka, co to za gatunek?
A kiedy zimno, trzeba się do siebie przytulać. Doskonale wiedzą o tym te owce. Choć im zimno nie powinno bardzo być, w końcu mają JESZCZE futro.
owieczki tulą się do siebie
Tyle o owieczkach, ale nie może zabraknąć przecież prawdziwego barana z rogami!
baran na straży
Będę nudna i znowu wrzucę zdjęcie krowy. Ale dla mnie te krowy, to wyjątkowy i uspokajający widok, tak typowy dla regionu Yorkshire. Na pewno daje pyszne mleko!
angielskie mleko, prosto od takiej krowy
I jedyny dyskomfort to kolczyk w uchu.
krowa
Niestety wiele gatunków zwierząt nie udało mi się wystarczająco dobrze sfotografować. Jednym z nich jest całkowicie czarny ptak, licznie występujący na polach, choć wobec ludzi płochliwy. Wielkością podobny do gawrona, ale mający wyraźnie czarny i delikatniejszy niż gawron dziób. Stawiam na czarnowrona, ale zdjęć niestety dobrych tego ptaka nie mam.
Były jeszcze białe kaczki, najprawdopodobniej bielaczki, a i kruka szybującego na niebie chyba udało mi się zobaczyć. To wszystko, może, mam nadzieję, następnym razem.
Z pozdrowieniami dla Karoliny W., dzięki której po wycieczkach miałam gdzie wracać i równie miło spędzać czas 🙂
Przestrojnik trawnik do kolorowych motyli nie należy. Podobnie jednak jak wiele innych motyli z rodziny rusałkowatych, na jego skrzydłach znajdują się oczka. Przestrojnik na przednim skrzydle ma trzy, natomiast na tylnym aż pięć oczek. Oczka te mają na celu zmylić atakującego ptaka, który zamiast uderzać w głowę, przepuszcza atak na skrzydła. Skrzydła ulegają uszkodzeniu, ale motyl ma szansę przeżyć. Czasami więc można spotkać motyle, które mają różne dziury i postrzępienia na skrzydłach. To właśnie często, są skutki ataków ptaków.
Przestrojnika można spotkać od początku czerwca do połowy sierpnia.
Sama nazwa tego motyla związana jest z jego gąsienicami, które żerują głównie na różnych trawach. Mają brązowe, niepozorne ubarwienie, z szarym paskiem pośrodku i białymi liniami po boku.
Przestrojnik trawnik
Przestrojnik trawnik z rozłożonymi skrzydłami. Zdjęcie dodane do wpisu, wykonane ostatniego dnia lipca.
Bielinki to jedne z najpopularniejszych motyli w naszym kraju, głównie za sprawą żarłocznych gąsienic, które mogą dawać się we znaki ogrodnikom i działkowcom. Prawdziwym jednak zagrożeniem dla upraw są tylko dwa gatunki tych motyli: bielinek kapustnik i bielinek rzepnik. Bielinek bytomkowiec szkodnikiem wcale nie jest.
Bytomkowca spotkać można niemal w każdym środowisku: skraje lasów, nieużytki, kwieciste łąki, różne zarośla, a także w pobliżu ludzi: w ogrodach, na działkach czy wręcz na trawniku przed blokiem.
U bytomkowców występuje zmienność w intensywności ubarwienia, w zależności od pokolenia. To wiosenne (wylęgające się od połowy kwietnia do połowy czerwca) ma mocniejszy nalot od tego, które występuje latem (pojawiające się po początku lipca do połowy sierpnia). Ponadto, motyle pokolenia wiosennego są najczęściej znacznie mniejsze od tego, występującego latem.
Dorosłe motyle bardzo chętnie odwiedzają różne kwiaty, z których spijają nektar. Od czasu do czasu zdarza im się przysiąść na wilgotnej ziemi, z której to spijają różne płyny.
Po kopulacji, samica składa po jednym jajeczku (rzadko w niewielkich grupkach) na spodzie liścia rośliny żywicielskiej. Do ich przysmaków należą: rzeżucha łąkowa, stulisz lekarski, gorczyca polna, rukiew wodna, gęsiówki, smagliczka skalna itp.
Bielinek bytomkowiec przedstawiony na zdjęciu jest zapewne drugiem pokoleniem tego motyla, które pojawiło się z początkiem lipca.
Bielinek bytomkowiec to popularny motyl, jednak bardzo ruchliwy i płochliwy.
Kolejne zdjęcie tego motyla, wykonane na początku sierpnia, przedstawia samca z wyraźną plamką na wierzchniej stronie skrzydeł.
Już słyszę pisk dziewczyn i matek z dziećmi, wszechogarniającą panikę i strach w oczach, który pojawia się na widok takiego przerażającego owada.
Owad może i jest przerażający, ale na szczęście nie dla nas, a dla larwy, w której to ciele ta samica gąsienicznika (rodzina Ichneumonidae) złoży jajo. Temu właśnie służy długi szpikulec na końcu odwłoka – to pokładełko umożliwiające z chirurgiczną precyzją wbicie się w ciało larwy i złożenie tam jaja. Niektóre gąsieniczniki wyposażone są w jeszcze dłuższe pokładełko, umożliwiające im przebicie się przez korę w drewnie i dorwanie pod nią larwy!