Niestety, w Yorkshire England owadów jak na lekarstwo. Stosunkowo zimny, wietrzny i wilgotny klimat najwyraźniej sprzyja jedynie muchom, mrówkom i nielicznym gatunkom motyli (zaobserwowałam jedynie przestrojnika trawnika). Nawinęła się jeszcze jedna gąsienica i tyle. Odpuściłam więc wypatrywanie much, wypakowałam z torebki Raynoxa i przestawiłam się na krajobrazy i niepłochliwe zwierzęta (głownie gospodarskie), do których zbliżyć można się wystarczająco blisko.
Pierwszą sensacją, o której się dowiedziałam, była informacja o ogromnej liczbie występujących tu dzikich królików. Niestety, choć zwierzątek tych faktycznie po pastwiskach biega bardzo dużo, są mocno płochliwe i kiedy widzą ruch od razu uciekają w krzaki, świecąc białym ogonkiem.
Pierwsze moje skojarzenie po zobaczeniu tych królików było z bajką Teletubisie i olśnienie ach, to dlatego tam po trawach biegają stada królików, w końcu to Anglia. Tu dzieciaki pewno nie mogą pojąć, jak na otwartych, trawiastych przestrzeniach może NIE być tych małych futrzaków.
A i wiewiórki mają inne – nie spotkałam żadnej, typowej dla naszej strefy geograficznej, rudej Basi, a jedynie licznie występujące w małych laskach i parkach wiewiórki szare. Swoją drogą, podobno stanowai dla Anglii problem wypierając rudą kuzynkę. Wiewiórka szara na wyspy przybyła z Ameryki Północnej i niestety na wiewiórki rude (zwane u nas pospolite) przeniosła wirusa. Więcej tutaj. I tak egzotyczna ozdoba ogrodów stała się problemem… Na szczęście i szara na zdjęciu prezentuje się słodko.
Jakby tego było mało, kolejnym zaskoczeniem okazał się brak, tak popularnych w Polsce, kaczek krzyżówek. Kaczki oczywiście są, ale inne. Choć z charakteru podobne – te z którymi się spotkałam, występowały dziko jednak były bardzo ufne, chętnie więc podzieliłam się nimi miękkim (mi niesmakującym), typowym angielskim pieczywem. Nie rozpoznałam jeszcze gatunku, może ktoś pomoże? Samiczka oczywiście szaro – brązowo, ale samiec prezentuje się ładnie.
No i wreszcie przyszła pora na krówki. Nie wiem czy prawidłowo, czy nie, ale kiedy przywołuję sobie w głowie obraz polskiej krowy, często jest ona brudna i robi wrażenie nieszczęśliwej. Angielskie krowy są czyste i zadbane, w końcu mają do dyspozycji naprawdę wielkie tereny. Nie są niczym spętane, nikt ich do obory wieczorem nie zagania, żyją sobie na olbrzymim, wydzielonym dla nich pastwisku i tylko przeżuwają… Spokój przejęły zapewne od Anglików, którym nigdzie się nie śpieszy. Bo i po co, bo i do czego? Na ten ostatni dzień swojego życia na pewno zdążą…
A to całe stadko spokojnych, lekko tylko zaciekawionych krów, obok których musieliśmy przejść. Obok, bo ścieżka prowadziła dokładnie środkiem między nimi.
No i wreszcie danie główne – owce, tak typowe dla tutejszego krajobrazu. A gatunków ich co niemiara. Pierwsze jakie miały ochotę na zdjęcie – są dość duże, a głowa wydaje się dziwnie nieproporcjonalna.
Dość krów, dość owiec, czas nad morze. Jedziemy na wschodnie wybrzeże. Choć jeśli chodzi o mewy, zapewne występują wzdłuż całego wybrzeża. I jak chodząc ścieżkami po pastwiskach słychać ciągłe meee, tak tutaj wszędzie wokół słychać specyficzne dla mew piski. To mewa romańska, w Polsce spotykana nielicznie, tu w Whitby, natarczywa i pewna siebie jak gołębie na krakowskim rynku. Z wielkim współczuciem patrzyliśmy, jak zajada się angielskimi sausages’ami – kiełbaskami smakującymi jak tania pasztetowa, wzbogacona extra papierem toaletowym i pieprzem. Dzięki mewo, że pomogłaś nam to zjeść.
I trochę bliżej. Widać charakterystyczną dla tego gatunku jasnoczerwoną plamę na żuchwie.
Skoro w Anglii bydło w modzie, nie może zabraknąć i koni. Co prawda nie ma ich aż tak dużo jak krów i owiec, ale za to spotkać je można nawet w przydomowych ogródkach, a do sklepu, zamiast rowerem, można podjechać konno. O tutejsze konie dba się wyjątkowo – ponieważ troszkę wieje, a temperatura powietrza nie jest zaskakująco wysoka, koniki ubiera się w swego rodzaju płaszczyki.
Owce mają to szczęście, że hoduje się je w dużej mierze dla wełny. Takiej świeżo ostrzyżonej owieczce może i jest trochę zimno, ale może wrócić na swoje pastwisko i dalej beztrosko zajadać się soczystą trawą. Owce są znakowane, ale w dość prosty sposób – farbą czy sprejem. Nie wygląda to zbyt reprezentatywnie ale najwyraźniej jest wystarczające.
A te gąski kojarzą mi się z opowiadaniem M. Konopniciej O krasnoludkach i Sierotce Marysi. Czy to nie takie gąski miała Marysia pod swoją opieką, bestialsko zagryzione później przez lisa?
Ach, no i kur u nas dużo, ale ona bardzo chciała mieć zdjęcie. Co prawda, nie przejrzała się w lustrze i nie wytarła źdźbła trawy ze swojego dzioba, ale najwyraźniej taki jej urok.
Ten ptak jest dla mnie zagadką. Zdjęcie kiepskie, ale może ktoś rozpozna? Zachowanie typowe dla kur – tworzą duże stada, trzymają się razem i żerują na ziemi, latać dobrze nie umieją.
A kiedy zimno, trzeba się do siebie przytulać. Doskonale wiedzą o tym te owce. Choć im zimno nie powinno bardzo być, w końcu mają JESZCZE futro.
Tyle o owieczkach, ale nie może zabraknąć przecież prawdziwego barana z rogami!
Będę nudna i znowu wrzucę zdjęcie krowy. Ale dla mnie te krowy, to wyjątkowy i uspokajający widok, tak typowy dla regionu Yorkshire. Na pewno daje pyszne mleko!
I jedyny dyskomfort to kolczyk w uchu.
Niestety wiele gatunków zwierząt nie udało mi się wystarczająco dobrze sfotografować. Jednym z nich jest całkowicie czarny ptak, licznie występujący na polach, choć wobec ludzi płochliwy. Wielkością podobny do gawrona, ale mający wyraźnie czarny i delikatniejszy niż gawron dziób. Stawiam na czarnowrona, ale zdjęć niestety dobrych tego ptaka nie mam.
Były jeszcze białe kaczki, najprawdopodobniej bielaczki, a i kruka szybującego na niebie chyba udało mi się zobaczyć. To wszystko, może, mam nadzieję, następnym razem.
Z pozdrowieniami dla Karoliny W., dzięki której po wycieczkach miałam gdzie wracać i równie miło spędzać czas 🙂
Przeczytalem foto-opowiesc na http://swiatmakro.pl/blog-fotoopowiesci/. Super! A potem chcialem dodac na koncu komentarz, ale nie ma formularza. Wiec szukam, szukam i znalazlem, na poczatku artykulu jest link. Wiec dodaje! Ale moze dalony sie ten link powtorzyc tez na koniec artykulu? W koncu nie komentuje ten, kto nie przeczyta? A na poczatku artykulu statystyka ile osob komentowalo jest w porzadku 🙂 Przynajmniej wiem, ze Twoj tekst cieszy sie zainteresowaniem i warto do niego zajrzec. Pozdrawiam!
Tak wyświetlają się wpisy wybrane z wpisów tematycznych. Nie jest to odnośnik bezpośredni. Powinno być to na dole, ale nie wiem czy mam na to wpływ..
Bogactwo zwierzyny, jak na jeden spacer spore. Dużo tych przyjaciół św. Franciszka:-)))
Tu są zdjęcia z różnych miejsc, zebrane razem, zrobione podczas całego, parodniowego pobytu w Anglii.
Ale na ilość zwierzyny (głównie bydła) nie ma co narzekać 😉