Koników polnych zawsze pod nogami skacze pełno. Nigdy nie przywiązywałam im więc specjalnej uwagi. Zdjęcie robiłam, jeśli żadnego innego obiektu nie było w pobliżu. Ale z czasem zdjęć koników trochę się nazbierało, postanowiłam więc zebrać wszystkie informacji i zdjęcia o nich.
Jak się okazało, gatunków występujących niejednokrotnie w tym samym miejscu, jest naprawdę wiele. Koniki różnią się między sobą wielkością, ubarwieniem czy długością skrzydeł. U koników występuje dymorfizm płciowy. Dodatkowo klasyfikację często utrudniają młode osobniki czy te, które niedawno przeszły linienie i ich ubarwienie różni się znacznie od postaci dojrzałej. Rozpoznanie gatunku często jest więc trudne. Ale po kolei, najpierw trochę informacji ogólnych.
Konik polny Chorthippus to gatunek owada prostoskrzydłego z rodziny szarańczowatych. Nazwa pochodzi od określenia skaczącego szarańczaka wydającego dźwięki poprzez pocieranie tylnych nóg o pokrywy. Owady z rodzaju Chorthippus występują w Europie, Azji, Afryce (Afryka Północna i Madagaskar) oraz w Ameryce Północnej.
Konik polny Chorthippus jest bardzo popularny na łakach (szczególnie suchych, niekoszonych), pastwiskach, ogrodach, miejskich parkach i wszelkich większych trawnikach. Występuje oczywiście tylko w okresie od wiosny do jesieni. Długość ciała dochodzi do ok. 2 cm, choć samce są nieco mniejsze. Konik polny posiada ubarwienie od zielonego, przez szaro-brązowe do różowo-czerwonego.
Konik polny Chorthippus obejmuje ponad 180 gatunków. Gatunki występujące w Polce, które udało mi się zaobserwować to m.in.
1. Skoczek zielony (Omocestus viridulus)– w Europie Południowej spotykany wyłącznie w górach, w Polsce na obszarze całego kraju. Najchętniej zasiedla wilgotne łąki.
2. Konik brunatny (Chorthippus brunneus) występuje prawdopodobnie na obszarze całej Polski, choć nie wykazano go w Kotlinie Nowotarskiej i w Tatrach.
3. Konik pospolity (Chorthippus biguttulus) – jest najpospolitszym z występujących w Polsce prostoskrzydłych. Nie wykazano go jedynie w Tatrach.
4. Konik wąsacz, konik łąkowy (Chorthippus parallelus) występuje na terenach trawiastych, również przydomowych, od wybrzeży Atlantyku w Europie po Ural na granicy Europy i Azji. W Europie jest szeroko rozprzestrzeniony i pospolity. W Polsce nie był wykazany jedynie w Tatrach.
Dołożyłam wszelkich starań aby sklasyfikować wyżej wymienione koniki i resztę prostoskrzydłych dostępnych w Galerii. Nie mam jednak 100% pewności, że klasyfikacja jest poprawna. Jeśli ktokolwiek dopatrzy się błędu będę wdzięczna za informację 🙂
Koniki wciąż jeszcze można obserwować, przy najbliższym plenerowym wyjściu poświęcę im trochę więcej uwagi. Może wpis uda się powiększyć o inne gatunki.
Na ścianie bloku, w którym mieszkam, często przysiadują jakieś owady. W dużej mierze są to ćmy, zwabione nocą palącą się przed drzwiami wejściowymi lampą. Dziś natomiast, na drzwiach wejściowych do klatki przycupnęła… gąsienica. Niestety drzwi to ani nie miejsce gdzie znaleźć można pożywienie, ani w postaci poczwarki przeczekać zimę. Wzięłam więc małe biedactwo do domu i szybko zaczęłam szukać jakimi roślinami się żywi.
Gąsienicę szybko zidentyfikowałam jako szczotecznica szarawka (Calliteara pudibunda syn. Dasychira pudibunda). To motyl nocny z rodziny brudnicowatych. Ale informacja, która interesowała mnie najbardziej, to miejsce żerowania gąsienicy. Jak się okazało, rozsmakowała się w drzewach liściastych: buk, brzoza, dąb, grab, leszczyna. Żerowanie kończy w październiku więc jest nadzieja, że szczotecznica szarawka jeszcze trochę przed zimą sobie poje.
W mojej okolicy głównie lipy, ale na szczęście niedaleko rośnie stosunkowo młody dąb. Powinien więc smakować. Na pożegnanie parę zdjęć.
Gąsienica na mojej ręce poczuła się pewnie. Wyprostowała się z pozycji zwiniętej kulki i zaczęła spacer, a raczej sprint po mojej ręce. Sesja była więc dość szybka, a i gąsienicę chciałam czym prędzej na drzewo odłożyć. Pewno głodna 😉
Wygląd: szczotecznica szarawka to bardzo ładna gąsienica. Jak przystało na szczotecznicę ciało jej pokrywa szczotka pięknych włosków jaskrawożółtego koloru. Pomiędzy włoskami widoczne są aksamitne, czarne rowki, które zauważyć można szczególnie podczas ruchu owada. Odwłok natomiast zakończony jest czerwoną kępką włosów, przypominający sterczący ogonek.
Rozwój: lot godowy motyli odbywa się w maju i czerwcu. Samice składają łącznie do około 400 jaj. Po dwóch, trzech tygodniach wylęgają się gąsienice. Po wylęgu jakiś czas pozostają razem w lusterku, następnie wędrują na żer w korony drzew. Do jesieni żerują tutaj rozrzutnie, tak że nie wykorzystane części liści opadają na ziemię. Niepokojone młode larwy osnuwają się przędzą, starsze zaś opadają na ziemię, po czym szybko znów wspinają się na drzewa, gdy mija zagrożenie. Przepoczwarczają się w październiku, po zejściu do ściółki. Motyle lęgną się w maju. W ciągu roku występuje jedno pokolenie. Zimuje poczwarka.
Czerwończyk nieparek (Lycaena dispar) – to motyl dzienny z rodziny modraszkowatych.
Modraszkowate obejmują około 2700 gatunków (z czego na terenie Polski wykazano 49 gatunków). Sa to motyle małe i średniej wielkości (od 1,5 cm do 8 cm rozpiętości skrzydeł). W ubarwieniu ich skrzydeł, szczególnie u samców, przeważa kolor niebieski i złocisty. Wśród niektórych gatunków obserwuje się ciekawe zjawisko współżycia gąsienic z mrówkami. U wielu innych gatunków gąsienice są drapieżne, co jest rzadkością wśród motyli. Modraszkowate związane są głównie ze środowiskiem łąkowym i polnym, ale wiele gatunków żyje w lasach i sadach. Najliczniejszym przedstawicielem modraszkowatych żyjącym w Polsce jest modraszek ikar.
Czerwończyk nieparek objęty jest ochroną i znajduje się na liście ginących gatunków zwierząt bezkręgowych występujących w Polsce – Polska Czerwona Księga Zwierząt – Bezkręgowce. Znajduje się na liście gatunków niższego ryzyka.
W ostatnich latach widoczna jest jednak tendencja do wzrostu liczebności i rozprzestrzeniania się gatunku na obszary, na których dotąd nie występował.
Opis gatunku: Rozpiętość skrzydeł 32–40 mm. Wyraźny dymorfizm płciowy. Wierzch skrzydeł samca złocistoczerwony z czarną kreską na żyłce poprzecznej i wąskim czarnym obrzeżeniem. Samica większa od samca, wierzch skrzydeł pomarańczowoczerwony z przepaską z ciemnych plamek. W komórce środkowej przedniego skrzydła występują dwie czarne plamki. Spód skrzydeł tylnych obu płci z silnym, błękitnym nalotem.
Na zdjęciu poniżej samica.
Występowanie: czerwończyk nieparek związany jest ze środowiskami wilgotnych łąk i torfowisk niskich oraz rozmaitymi środowiskami w dolinach rzek. Preferuje tereny nadwodne oraz obrzeża rowów melioracyjnych. W ostatnich latach coraz częściej obserwowany jest w środowiskach suchszych. Związane jest to ze składaniem jaj na innych gatunkach szczawiu rosnących w takich miejscach. Jest aktywny zwłaszcza przy ciepłej pogodzie. Odwiedza stosunkowo wiele różnych gatunków kwiatów, preferując głównie te o barwie fioletowej i żółtej, rzadziej białej.
Cykl rozwojowy: czerwończyk nieparek ma jedno, a w sprzyjające sezony dwa pokolenia w roku. Motyle drugiego pokolenia są znacznie mniejsze niż pierwszego. Pojawienie się motyla przy jednym pokoleniu w roku trwa od końca czerwca do końca lipca. Przy dwóch pokoleniach pierwsze pojawia się od początku czerwca do początku lipca, a drugie od końca lipca do końca sierpnia. Gąsienica żyje głównie na szczawiu. Przez cały swój rozwój odżywia się liśćmi, a zimuje w młodszych stadiach wzrostowych. Przepoczwarczenie odbywa się na roślinie pokarmowej lub w jej pobliżu.
Na zdjęciu poniżej samiec z poszarpanym skrzydłem. W locie na szczęście nie przeszkadza.
Zbrojec dwuzębny (Picromerus bidens) na pierwszy rzut oka bardzo przypomina dużo częściej spotykanego wtyka straszyka. Podobieństwo jest jednak tylko pozorne, ponieważ pluskwiaki te należą do dwóch różnych rodzin. Zbrojec dwuzębny to reprezentant tarczówkowatych, natomias wtyk straszyk należy do rodziny wtykowatych.
Nasz bohater jest nieznacznie mniejszy od wymienionego wyżej wtyka straszyka. Długość jego ciała waha się od 11 do 14 mm. Występuje na terenie Europy i północnej Azji. Postać dorosłą spotkać można od czerwca.
Niewyróżniające się kolorystycznie ubarwienie sprawia, że owada tego trudno zauważyć. W wyglądzie jest jednak coś, co przyciąga uwagę – to charakterystyczne przedplecze zakończone po bokach swego rodzaju kolcem, przypominającym również ząb (stąd nazwa dwuzębny).
Ponieważ szybkość nie jest dobrą stroną naszego pluskwiaka, w sytuacji zagrożenia wydziela charakterystyczny zapach, odstraszający potencjalnego napastnika.
Zbrojec, przedstawiony na zdjęciu poniżej, stracił niestety jedną parę czułków. Czy mu odrosną? Na pewno miałby na to dużą szansę, gdyby przechodził w przyszłości linienie.
Zbrojec dwuzębny kryje w sobie jeszcze jedną tajemnicę. Jako jeden z nielicznych przedstawicieli krajowych tarczówkowatych jest drapieżnikiem, który wyspecjalizował się w polowaniu na inne owady. Jego przysmakiem są miękkie gąsienice, z których za pomocą swojej długiej kłujki, wysysa soki. Niewątpliwie jest więc bardzo pożytecznym owadem, pomagającym ogrodnikom w zwalczaniu żarłocznych gąsienic.
Kopulujące pary (złączone za sobą tyłami) można zaobserwować pod koniec lata i na jesieni. Zimują najprawdopodobniej tylko osobniki dorosłe.
Spotkany przeze mnie zbrojec dwuzębny to samica, o czy świadczy pękaty odwłok.
Trzmiel żyje w kolonii, której liczebność wynosi do 100 osobników. Życie trzmieli przypomina nieco życie pszczół. Są bardzo wydajnymi zapylaczami, w ciągu dnia otwierają kilka tysięcy kwiatów. Potrafią zapylać rośliny niedostępne dla pszczół.
Samica matka swoje gniazdo buduje w woskowy garnuszek, do którego znosi nektar z kwiatów. Następnie buduje z wosku komórkę, gdzie składa jaja, które ogrzewa ciepłem własnego ciała.
Z jaj składanych od początku wiosny do połowy lata lęgną się robotnice pomagające matce w rozbudowie gniazda i spełniające w nim wszystkie funkcje opiekuńcze. Od sierpnia lęgną się samce, które odżywiają się pyłkiem kwiatowym, a na końcu młode samice. Jesienią robotnice, samce, a także stare samice giną, zaś młode samice zimują i wiosną zakładają własne rody.
Ciekawostka:
Trzmiele są wykorzystywane również do zapylania roślin w szklarniach, w tym celu można kupić trzmiele w specjalnych firmach. Jednak jest to zagrożenie dla lokalnej fauny trzmieli, ponieważ sprowadzane trzmiele pochodzą z obcych krajów np. Holandii i mają mniejsze możliwości przeżycia polskiej zimy.
Poniżej zdjęcie zrobione w czerwcu przedstawiające zapewne robotnicę trzmiela.
Jest to trzmiel ziemny, który tworzy niewielkie sezonowe gniazda pod ziemią lub pod kamieniami, w których bytuje nie więcej niż kilkaset osobników.
Dodaję zdjęcie zrobione z końcem sierpnia. Czy jest to młody, zapracowany samiec, który w swoim krótkim życiu nie doczeka już wiosny?
Gatunek ten to najprawdopodobniej trzmiel wielobarwny. Gniazduje w ziemi.
Pierwsze zdjęcie trzmiela robione było cyfrowym aparatem fotograficznym, drugie cyfrową lustrzanką. Trudno się nie zgodzić, że kolorystyka i plastyka drugiego zdjęcia jest dużo lepsza.
Modraszek ikar (Polyommatus icarus) to jeden z najpospolitszych modraszków. W moich okolicach, południowej Polski, występuje więcej modraszków tego gatunku niż jakichkolwiek innych motyli (nawet słynne bielinki nie występują tak licznie).
Modraszek ikar, to malutki motyl (rozpiętość skrzydeł: 25-32 mm), ale dzięki temu i bardzo urokliwy.
Występują dwa pokolenia imago w roku: pierwsze od końca maja do końca czerwca, drugie od połowy lipca do połowy września. W środkowej Europie gatunek ten może dawać nawet 3 pokolenia rocznie.
W swoich okolicach południowej Polski (Kraków), obserwowałam jeszcze pod koniec września kopulujące pary, które były najprawdopodobniej trzecim pokoleniem tego motyla. Więcej informacji tutaj
Modraszek ikar charakteryzuje się wyraźnym dymorfizmem płciowym.
Samce mają górną powierzchnię skrzydeł intensywnie błękitną o fioletowym odcieniu, z ciemnym brzegiem i jasnymi strzępinami:
.
Samice są brunatne ze zmienną domieszką błękitu; wzdłuż brzegów widoczne czerwonożółte plamki.
U obu płci na spodzie skrzydeł widoczne są plamki wzdłuż brzegów oraz w centralnej części skrzydła. U samców w nasadowej części spodnich skrzydeł często występuje nalot zielononiebieskich, metalicznie połyskujących łusek.
U samicy niebieski nalot, w nasadowej części spodnich skrzydeł, jest dużo mniej widoczny
Modraszek ikar lata do połowy września, ale jeszcze w tym miesiącu można zaobserwować kopulujące pary (możliwe, że jest to trzecie pokolenie tych motyli).
Samice składają jaja pojedynczo na kwiatach, pąkach lub liściach roślin pokarmowych. Gąsienice przepoczwarczają się zwykle na ziemi pod roślinami pokarmowymi.
Modraszek ikar żywi się komonicą pospolitą, komonicą błotną, koniczyną i wyką. Motyle noce spędzają na kwiatach i trawach siedząc głową w dół.
Jest sobota, 25 sierpnia, godzina 7.45. Wreszcie wyjechaliśmy! Oczywiście z małym poślizgiem i oczywiście to mi się oberwało, że nie spakowałam wszystkiego wczoraj. Faktycznie mogłam, ale taki ze mnie już leń.
Pogoda kiepska, same chmury. Gdzie to zapowiadane słońce? No cóż, ważne, że mamy kurtki.
Na ostatnich oparach gazu i benzyny dojeżdżamy do stacji. Jak ja lubię takie emocje, kiedy samochód nagle traci moc i już wydaje się, że stanie na środku skrzyżowania. Oczywiście wytłumaczenie jak zawsze jest i jak zawsze niezawodne: “Myślałem, że (…)” Profilaktycznie bierzemy 5 litrów do kanistra i jedziemy dalej. Już niedaleko i w dodatku zaczyna się przejaśniać.
W Zakopanem pogoda piękna, a że to sierpniowa sobota to i ludzi pełno. Zaczynają się pierwsze koszty – za całodzienny postój samochodu 12 zł i za WC 2 zł, a jakże! W końcu jesteśmy w górskim kurorcie!
Busem podjeżdżamy do Kuźnic – jest to tańsza opcja, pakiet VIP to podjechanie dorożką.
Zaraz po wyjściu z busa zaczepia nas babka z ofertą biletu na wjazd kolejką na Kasprowy Wierch. Bilet zapewne sporo droższy, niż ten kupiony w kasie, ale w kolejce stać nie trzeba! Bo tu, stanie w kolejce po bilet liczy się w godzinach.
Oczywiście dziękujemy, idziemy na nogach.
Wchodzimy do Tatrzńskiego Parku Narodowego. Bileciki trzeba kupić, no niech tam. Turystów mają dużo, to dziwić się nie ma czego…
Maszerujemy w czwórkę, a im jesteśmy wyżej, tym wzbudzamy większy entuzjazm i podziw: “No takie małe, a podchodzą!” Sama tym zachwytom się trochę dziwię. Bo nic dziwnego według mnie nie ma w tym, że trzyletnie dziecko ma w sobie wystarczająco dużo energii, żeby sporo przejść. Dziwne jest to, kiedy dziecko w wieku trzech lat wożone jest wszędzie w wózku…
No, ale przejdźmy wreszcie do zdjęć! Pierwszy widok i pierwsza zachęta, żeby iść dalej i wyżej…
Z początku idziemy przez las. Drogę wyścielają wielkie głazy, po których łatwo wcale się nie idzie, szczególnie dla małych nóżek. Pomocna dłoń mamy czy taty jest tu nieodzowna.
Tatrzański Park Narodowy w przeważającej części objęty jest ochroną ścisłą. Prowadzi się tu jednak wycinkę drzew, można również natknąć się na taką “historyczną wycinkę”: zapomnianą, zostawioną, ale na pewno z klimatem 😉
Odpoczywać oczywiście trzeba, pić oczywiście też i to dużo. Jest za to trochę więcej czasu, żeby porobić zdjęcia 😉
Z lasu wreszcie wyszliśmy, teraz tylko piękne widoki! I tu jeden minus…razem z nami idzie cała masa ludzi!
Część idzie z piwem i marzy tylko o dotarciu do Schroniska Murowaniec, gdzie będzie można kupić kolejne piwo. Część idzie i wzdycha, że to tak wysoko… Ach tłumy, tłumy. Brakuje spokoju, brakuje pojedyńczo spotykanych prawdziwych turystów, których wita się pozdrowieniem: “Dzień dobry!”
Wokół nas góry porośnięte lasem świerkowym. Nie jesteśmy jeszcze bardzo wysoko.
W jednym miejscu obserwujemy wiatrołom – efekt przechodzenia silnego wiatru, czy może nawet przejścia tornada.
Widoki zachęcają coraz bardziej – przed nami Giewont. Ale na Giewont następnym razem 🙂
W Tatrach jest bardzo dużo jaskiń. Część z nich oznaczona jest na mapie, a spora część służy pewno niedźwiedziom w czasie zimy 😉
Kierujemy się do Schroniska Murowaniec. Niektóre mijane stoki wyglądają dość dziwnie. Nie porastają je świerkowe lasy, ale tylko gdzieniegdzie kosodrzewina. Miejscami wynurzają się również gołe skały.
W dole widoczna alternatywna droga prowadząca do Murowańca.
A za nami rozsiane domki i pola.
Zaczynają się łyse szczyty…
Na wysokości, na której się znajdujemy jest jeszcze wciąż zielono i kolorowo.
U podnóża gór stara bacówka. Pięknie wygląda obsiana dookoła kwiatami.
Wreszcie docieramy do Schroniska Murowaniec na Hali Gąsienicowej.
Wyciągam konserwę. Ach, tutaj smakuje pysznie!
Patrzę z pogardą na ludzi rozwalonych na ławkach i pijących tu piwo. To nie to do czego przyjechałam, to nie ta wysokość! Jesteśmy 1514 m n.p.m. Za nisko! Z Murowańca jest godzina drogi na Kasprowy Wierch. Szczyt, na który prowadzi kolejka górska. Zdaję sobie sprawę, że połowa tutejszych biesiadników to ludzie, którzy korzystają w tą i z powrotem z kolejki… A i tak pewno są z siebie dumni… w końcu przyjechali w Tatry!
Jedzenie umilają nam zięby, kuszone okruchami chleba.
Jedząc, zastanawiamy się nad dalszą trasą. Wybór pada na Kasprowy Wierch. Jeśli damy radę i wyrobimy się w czasie, zejdziemy z niego o własnych siłach. Jeśli okaże się, że jest inaczej zawsze pozostaje kolejka…
Niedaleko za Murowańcem natykamy się na mały stawik, do którego prowadzi strumyk, mający zapewne niedaleko swoje źródło.
Dzieci takiej okazji nie przepuszczą! Przynajmniej ręce zamoczony być muszą!
Po krótkiej przerwie idziemy dalej. Mamy teraz dobry widok na Kościelec. To ten szczyt po lewej stronie. Na zbliżeniu można zobaczyć ludzi na szczycie i tych wspinających się na górę.
W Tatrach można spotkać między innymi: niedźwiedzie, wilki, świstaki, kruki no i kozice, widoczne na kolejnym zdjęciu na samym szczycie.
Obracamy się za siebie…
Na tej wysokości jest już wyraźnie zimno, a do tego słoneczko gdzieś się schowało… Podczas krótkiego postoju przegryzamy batona. Mijający nas ludzie zagadują do dzieci, podziwiając ich wytrzymałość.
Jest słoneczko! Pięknie oświetla mijane przez nas szczyty.
Dotarliśmy na Suchą Przełęcz 1950 m n.p.m. Jesteśmy na granicy polsko – słowackiej. Stąd już rzut beretem na Kasprowy Wierch. Dzieci niestety zamieniły się na chwilę w kaczki 😉
Na górze obcasiki, klapeczki, dzieci w wózkach i ogólnie rzecz biorąc rewia mody. Czy ja jestem na Floriańskiej czy w Tatrach?
Wjazd kolejką na Kasprowy Wierch to koszt 39 zł, ale kupując od razu bilet na wjazd i zjazd zapłacimy tylko 10 zł więcej. Stąd te całe tłumy… A i para młoda na sesję przyjechała (są widoczni na tarasie).
Zimą Kasprowy przyciąga narciarzy i snowboardzistów. Teraz sezonu nie ma i wyciąg krzesełkowy zastygł w bezruchu…
Widoki…
Widoki… industrialne
W tle Tatry Słowackie.
Podejście na Kasprowy Wierch.
Pora na formalne zdjęcie – Kasprowy Wierch 1988 m n.p.m. zdobyty!
I jeszcze jeden widoczek. Szczytami biegnie granica polsko – słowacka.
Kasprowy Wierch…
Fajnie byłoby tu być o zachodzie słońca…
Tymczasem dochodzi już 17ta. My żegnamy się z Kasprowym i zjeżdżamy kolejką. Dzieci dały radę wejść, ale na pierwszy raz wystarczy. A w końcu kolejką też raz w życiu przejechać się można. Dobrze, że kolejki do kolejki nie ma 😉
Żeby nie było tak dobrze, tym razem nie korzystamy z usług busiarzy i trasę Kuźnica – Zakopane (niecałe 2 km) pokonujemy na piechotę.
Podsumowując: wyszliśmy z Kuźnic, przez Boczań na Halę Gąsienicową a stamtąd na Kasprowy Wierch. Trasa liczyła 8 km, 1 km przewyższenia, ~6h drogi (na górę). Z Kasprowego zjechaliśmy kolejką i do Zakopanego z Kuźnicy dotarliśmy na piechotę (ale było z górki).
Koszty wycieczki: prawie stówa + paliwo.
Powrotna trasa Zakopane – Kraków pokonana w 1,5h. Dzieci jak zasnęły w samochodzie, tak obudziły się następnego dnia rano, jakże by inaczej!
Ogólne wrażenia: super, ale mogłoby być mniej ludzi.
Ostatnio mój krzyżak zachowywał się dziwnie. Zamiast siedzieć na środku pajęczyny, tkwił pod liściem, zaszyty paroma nićmi sieci. Pajęczyna została zdemontowana. A on siedział i siedział pod tym liściem… Pogoda piękna, w sam raz żeby zwabiać muszki to lśniącej w słońcu pajęczyny. Ale nie, on wolał pod liściem.
Zaczęłam się martwić. Może chory? Może pory roku mu się pomieszały i myśli, że już zima idzie?
Trzeciego dnia, nieudolnie próbowałam mu podrzucić komara. Ale, że pajęczyny porządniej rozłożonej nie było, owad w sieć się nie złapał więc zrezygnowałam z dalszych prób ingerencji.
I w końcu stało się! Mój krzyżak ogrodowy przechodzi linienie!
Robi to wisząc na pajęczej nici głową w dół.
Sam proces “wychodzenia” ze starej, ciasnej skóry był zadziwiająco krótki. Krótki na tyle, że nie zdążyłam rozstawić się z aparatem aby uwiecznić momentu ponownych narodzin. Udało mi się, na szczęście, zrobić parę zdjęć krótko po tym, jak krzyżak opuścił już swoją wylinkę. Wisiał tak jeszcze chwilę na jednej nitce i prostował nogi, uczył się władać nowym ciałem.
krzyżak przechodzi linienie
Kiedy nogi zaczęły być wreszcie posłuszne, wyrzucił wiszącą nad nim wylinkę i wrócił pod liść. Siedział tam przez cały dzień. Zapewne nowa skóra potrzebowała czasu, żeby stwardnieć.
krzyżak świeżo po linieniu
Wyrzuconej wylince nie omieszkałam zrobić paru zdjęć.
Parametry zdjęcia: f/16, czas 1/10s, ISO 100. Obiektyw dodatkowo z jednym pierścieniem (21 mm). Rzeczywisty rozmiar wylinki to ok 5mm. Jak na zdjęcie “studyjne” zabrakło trochę światła.
wylinka krzyżaka
Następnego dnia krzyżak w nowej, odmienionej formie, czekał na środku skonstruowanej przez noc pajęczyny. Szybko dostał ode mnie śniadanie i szybko się z nim uporał. W końcu teraz apetyt ma jeszcze większy!
Informacje o krzyżaku ogrodowym
Pozostałe informacje o krzyżaku znajdują się we wcześniejszym wpisie. Zapraszam!
Ślinik luzytański to gatunek lądowego, nagiego ślimaka płucodysznego z rodziny ślinikowatych (Arionidae). Dorosły ślinik luzytański ma ciało o długości 7–15 cm. Jest wszystkożerny – żywi się głównie różnymi rodzajami roślin, ale także rozkładającą się materią organiczną i padliną. W jednym sezonie może złożyć do 400 jaj. Nic więc dziwnego, że bardzo szybko się rozprzestrzenia i jest zaliczany do 100 najbardziej inwazyjnych gatunków w Europie.
Ślimaki bezskorupkowe nie wzbudzają mojej sympatii. Są oślizgłe a w pochmurne dni wychodzą masowo na chodniki. Na samą myśl o nadepnięciu na tego ślimaka ciarki mnie przechodzą, brrr.
Ogrodnicy dobrego słowa o tym ślimaku też powiedzieć nie mogą. Gatunek ten powoduje ogromne szkody w uprawach – objada po kolei pojedyncze warzywa kapustne.
Ale żeby trochę złą passę odstraszyć, zacznę od najprzyjemniejszego zdjęcia. Zdjęcia, na którym ślinik luzytański chowa się przestraszony. Skorupy nie ma, zasłania się więc własnym ciałem.
Ślinik luzytański
Ślinik luzytański jest wszystkożerny. Oto posiłek wegetariański. Smaczny i zdrowy liść przychodnikowy:
Ślinik luzytański
Ślinik luzytański nie cieszy się dobrą opinią również za jego zamiłowanie do padliny. W zasadzie, ponieważ padlina nie kojarzy się dobrze, każde zwierze żywiące się nią, wzbudza niemiłe emocje. No cóż, ale ktoś ten świat z brudów oczyścić musi. Ślinik luzytański znajduje się w tej roli wyśmienicie. Zwłaszcza, jeśli chodzi o wyczyszczenie chodnika z padłego członka rodziny… A jak to skończy się dla niego? Niewątpliwie, dużo ryzykuje… Ale najwyraźniej ślinik luzytański nie wie co to strach!
Zdjęcie niezbyt miłe, no cóż, taka dziennikarska powinność 😉
Triodia sylvina smacznie sobie spała na ścianie mojego bloku. W dzień motyle nocne najłatwiej zaobserwować kiedy śpią. Mają wtedy złożone skrzydła, ale przynajmniej siedzą nieruchomo 🙂
Więcej o Triodia sylvina można przeczytać tutaj.
(Większy rozmiar zdjęcie można uzyskać klikając w nie, a następnie w napis na górze z informacją o rozdzielczości zdjęcia).
Na zdjęciu samiec.
Triodia sylvina
Triodia sylvina jest wyraźnie włochata i grubiutka. Ma również lekko pierzaste czułki.
Triodia sylvina
Ćmy, motyle nocne (Heterocera) to grupa motyli z reguły prowadząca nocny tryb życia. Z reguły, ponieważ podział na motyle dzienne i nocne jest sztuczny i nie odzwierciedla historii ewolucyjnej motyli.
Nieliczne motyle dzienne, ale ogromna większość ciem, wykazują aktywność w nocy, o świcie albo o zmierzchu.
Motyle nocne różnią się jednak dość zasadniczo od motyli dziennych. Główne różnice to:
– czułki – motyle dzienne posiadają cienkie, proste czułki zakończone wyraźną buławką, motyle nocne natomiast buławy nie posiadają, czułki samców są za to często pierzaste (dzięki temu lepiej odbierają feromony wysyłane przez samice),
– ubarwienie – skrzydła ciem są często w odcieniach brązu, szarości, bieli lub czerni, często ze skomplikowanymi wzorami służącymi jako kamuflaż; motyle dzienne posiadają na ogół jaskrawo ubarwione skrzydła,
– trzymanie skrzydeł – motyle nocne odpoczywają ze skrzydłami rozłożonymi na boki lub złożonymi dachówkowato, motyle dzienne najczęściej składają skrzydła pionowo nad ciałem,
– wielkość i owłosienie – motyle nocne, w przeciwieńswie do dziennych, są grubsze i bardziej włochate