Ważki – przeobrażenie niezupełne szklarki zielonej

Ważki – przeobrażenie niezupełne szklarki zielonej

Uchwycenie momentu przeobrażania się ważek chodziło za mną już od dawna. Pierwsze przeobrażania niezupełne ważek przypadają na przełom kwietnia i maja, dlatego planując weekend majowy musiałam mieć to na uwadze 😉
Muszę przyznać, że zaliczyłam kilka nieudanych podejść, zanim znalazłam się w odpowiednim miejscu, o odpowiedniej godzinie. Udało się to w końcu na Podkarpaciu, w Beskidzie Niskiem, w Sanoku.

Jest trzeci dzień maja 2013 roku. Budzik w telefonie ustawiony jest niezmiennie tak samo jak przez cały tydzień. Dzwoni więc o 5 rano. Tym razem planuję jednak wstać zupełnie dobrowolnie. Budzę się i słyszę jak wielkie i ciężkie krople deszcze rozbijają się o dach. Jestem na poddaszu i tutaj nawet niewielki deszcz dudni niczym ulewa. W każdym razie pada, czyli o ważkach, przynajmniej póki co, mogę zapomnieć. Budzę się więc leniwie, jak to powinno wyglądać w czasie weekendu majowego, o godzinie dziewiątej. Na szczęście już nie pada. Nieśpiesznie jem śniadanie, a ponieważ pogoda się poprawia, o jedenastej udaje mi się znaleźć się nad stawem hodowlanym w Sanoku. Wysiadając z samochodu widzę ważkę:
– O nie, spóźniłam się! – mówię podłamana
– Jedna ważka wiosny nie czyni… – odpowiada mi na pocieszenie Mateusz i odjeżdża, zostawiając mnie nad malowniczym stawem. Jest cicho i spokojnie. Słońce świeci w pełni. Dookoła kilku wędkarzy. Nie będę im przeszkadzać. Planuję podchody i skradanie się. Co najwyżej wzbudzę ciekawość, do czego zdążyłam się już przyzwyczaić. Idę powoli, wpatrując się w szuwary. Co jakiś czas przystaje. Jest! Wylinka – pusta… Biorę na pamiątkę. Pokażę dzieciom i może obstrykam kiedyś studyjnie w domu. Jak się po chwili okazuje, wokół wylinek jest cała masa. Znów po głowie przechodzi mi myśl, że jednak się spóźniłam…
I wreszcie… jest! Widzę ważkę, która trzyma się nóżkami swojej wylinki. Widać, że nie nabrała jeszcze kolorów, a jej ciało zapewne jest delikatne i miękkie. Grzeje się w słońcu. Nim będzie zdolna do lotu może minąć nawet parę godzin.

wazka

Po pierwszym sukcesie chciałoby się więcej. Udaje mi się znaleźć wreszcie, wśród pustych wylinek, ciemną larwę, która niedawno wyszła z wody i szykuje się do przeobrażenia. Siadam więc w jej pobliżu i czekam… Korzystając z chwili wolnego zjadam kanapkę.
Doczytałam później, że larwy ważek, nim przystąpią do ostatecznego przeobrażenia w postacie dorosłe, żyją pod wodą nawet pięć lat i przechodzą, w zależności od gatunku, nawet do 10 przeobrażeń. Ważka przez całe swoje życie jest drapieżnikiem, zarówno w postaci larwalnej jak i dorosłej, przyczyniając się przy tym do znacznego ograniczenia chociażby tak nielubianych przez wszystkich komarów. Parę dni przed przeobrażeniem niezupełnym ważki (zupełne dotyczy owadów, w którym występuje stadium poczwarki), larwa wielokrotnie wynurza się na powierzchnię wody i przyzwyczaja się do oddychania powietrzem atmosferycznym poprzez przetchlinki tułowia. W swoim przeobrażeniu nie przechodzi aż takiego cudu natury, jak owady przeobrażające się z poczwarek, jednak całkowicie zmienia środowisko życia z wodnego na lądowy, co wymaga od niej zmiany sposobu oddychania.

W pewnym momencie niepotrzebny już chitynowy pancerzyk pęka w okolicy tułowia. Dorosła postać zaczyna wychodzić. Najpierw pojawia się główka, później tułów z odnóżami i ze skrzydłami.
przeobrazenie
Ważka wychyla się jak akrobata, trzymając głowę w dół. Grawitacja wyraźnie przy tym musi jej pomagać. Przypomina mi się obserwowane przeze mnie jakiś czas temu linienie krzyżaka ogrodowego, który przez pewien czas również nienaturalnie wisiał wychodząc z wylinki.
Ważka znajduje się w tej pozycji przez dłużą chwilę. Robię sporo zdjęć i czekam z uwagą na moment, w którym… ważka gwałtownie podciąga się do góry na końcówce odwłoka uwięzionego jeszcze w wylince i nóżkami łapie się wylinki lub źdźbła trawy, na której się znajduje. Robi to na tyle szybko, że brakuje mi czasu, żeby dobrze wyostrzyć zdjęcie…
przeobrazenie ważki
Najgorsze już za nią. Teraz pozostaje wyprostować odwłok i napompować do żyłek skrzydeł hemolimfę, bo póki co są malutkie. W końcu chwilę temu musiały zmieścić się w zalązkach skrzydeł w powłoce larwalnej.
Na wszystkich zdjęciach widać charakterystyczne białe niteczki. To pozostałość po skrzelotchawkach, które w trakcie przemiany linieją.
przeobrazenie ważki
A po pięciu minutach wygląda już tak:
przeobrazenie ważki
Najwięcej czasu potrzeba ważce na wybarwienie i stwardnienie całego ciała. Nie doczekałam momnentu, w którym ważka byłaby w pełni wybarwiona. Na ostatnim zdjęciu prezentuje się następująco:
przeobrazeni ważki
Nie wszystkim ważkom ta trudna sztuka przeobrażenia się udaje. Zaobserwowałam ważkę, której nie udało się odpowiednio uwolnić z wylinki. Jest w pełni wybarwiona, jednak odwłok pozostał uwięziony w chitynowym oskórku. Na zdjęciu widać również zebraną hemolimfę, której nie udało się rozprowadzić po żyłkach skrzydełek. Zator spowodował zebranie się jej i powstanie swego rodzaju bańki.
wazka

Innej ważce nie udało się prawidłowo wyprostować jednej pary skrzydeł i stwardniały w nieodpowiedniej pozycji. Jest prawidłowo wybarwiona, jednak nie potrafi latać, co nie wróży jej świetlanej przyszłości.
wazka4_filtered
 
Na wszystkich przedstawionych zdjęciach znajduje się szklarka zielona. Przeobrażenie mogliśmy obserwować dzięki przychylności pewnego samca 😉

Więcej inormacji o ważkach można przeczytać w moim wcześniejszym wpisie.

Siła przypadku czyli kilka słów o tanich obiektywach

Siła przypadku czyli kilka słów o tanich obiektywach

Siła zbiegu okoliczności to coś niesamowitego. Tak często przypadkowe i wydawałoby się bez znaczenia działanie, powoduje spore zmiany w nas i w naszym życiu. Fotografia w moim życiu pojawiła się też trochę w wyniku takiego zbiegu okoliczności. Jako świeżo upieczony tata, pożyczonym kompaktem, fotografowałem córkę metodą na “Japońskiego turystę”. Gdyby nie jedno ujęcie pozostałaby seria kiepskich zdjęć o mega mocy łapania za serducho. To jedno nieudane ujęcie, a właściwie kilkanaście prób, było początkiem bakcyla fotografii.

Minęło pięć lat od tamtego dnia. Zmienił się sprzęt i rodzaj fotografii a siła przypadku nadal o sobie przypomina. Kupiłem ostatnio Canona FD 50/3,5 Macro i to ten i podobne do niego obiektywy chciałbym opisać. Były one niedrogie, a uzyskiwane nimi obrazki bardzo mnie cieszyły.

Pierwszy, o którym chcę powiedzieć kilka słów, to Jupiter 200 mm f/4. Był moim pierwszym teleobiektywem, z którym uganiałem się za zwierzętami po okolicznych polach.

zając

Zdjęcie wykonane obiektywem Jupiter 200 mm f/4

Kupiony został na jednym z serwisów aukcyjnych za kwotę 14 zł (plus przesyłka) i był przez ponad rok źródłem sporej uciechy. W pełni użyteczny już na pełnej dziurce, o ładnym oddaniu kolorów i do tego niesamowicie tani.

Po nim miałem większość z polecanych manualnych obiektywów 300 mm i przyznam, że żaden nie cieszył tak jak ten Jupiter.

Sarny

Zdjęcie wykonane obiektywem Jupiter 200 mm f/4

To właśnie nim wykonałem zdjęcie Sowy Błotnej, jednego z najrzadziej występujących ptaków w naszym kraju.

sowa (1)

Zdjęcie wykonane obiektywem Jupiter 200 mm f/4

Były też szkła systemowe z AF ale… dopiero teraz znalazłem obiektyw, który tak jak Jupiter ma to “coś” i jest w moim zasięgu finansowym. Tym obiektywem jest używana obecnie przeze mnie Sigma 400/5,6 APO TeleMacro, ale o niej napiszę osoby tekst. Wracając do Jupitera, jeśli kogoś nie przeraża brak AF, to jest to najtańszy obiektyw 200 mm o niezłej jakości optycznej.

Drugi obiektyw, który zrobił na mnie wielkie wrażenie, również jest niedrogi i podobnie jak Jupiter pochodzi zza wschodniej granicy. To Helios MC 44M-4. Obiektyw o ogniskowej 58 mm i maksymalnej przysłonie f/2.

IMG_6683_1_1

Zdjęcie wykonane obiektywem Helios MC 44M-4

Miałem przed nim inne obiektywy klasy 50 mm, o większej jasności, w tym Mamiye 58/1,4 i Canona EF 50/1,8 i trzeba mu przyznać, że w tym gronie dawał sobie dobrze radę.

IMG_6708

Zdjęcie wykonane obiektywem Helios MC 44M-4

Heliosa miałem dwie sztuki i niestety rozrzut jakościowy był wielki. Jeden był bardzo dobrym, ostro rysującym obiektywem, drugi co najwyżej poprawnym.

Zdjęcie wykonane obiektywem Helios MC 44M-4

Nadal można kupić ten obiektyw za mniej niż 100 zł, co przy jego możliwościach optycznych jest bardzo atrakcyjną kwotą. Oczywiście pod warunkiem, że trafimy na dobry egzemplarz.

Ostatnim obiektywem, który chciałem opisać jest Canon FD 50 mm f/3,5. Trafił się w okazyjnej cenie (160 zł), więc nie mogłem się oprzeć…

Większość opinii, jakie można przeczytać w sieci, jest pozytywnych i muszę się z nimi zgodzić. Pomimo wieku (obiektyw ma co najmniej 32 lata) obrazy w zakresie makro są na bardzo przyzwoitym poziomie. Nie twierdzę, że może konkurować rozdzielczością z Tamronem 90/2,8, ale kontrast, kolor i rozdzielczość jest zdecydowanie lepsza niż ze “standardowej pięćdziesiątki” i pierścieni.

W ubiegłym sezonie do zdjęć makro używałem Minolty 50/1,4 i o ile ten obiektyw w portrecie był przyzwoity, to w połączeniu z pierścieniami pośrednimi spadek kontrastu i rozdzielczości był wielki. Już przy skali 1,5:1 zdjęcia wymagały bardzo mocnej obróbki. Dodawanie kolejnych pierścieni mijało się z celem. Cóż Minolta, w odróżnieniu od Canona, nie miała optyki skorygowanej dla małych odległości ostrzenia.

Canon FD 50/3,5 to “prawdziwy” obiektyw makro, pomimo że bez pierścieni osiąga “jedynie” skale 1:2. Przy adapterze FD-EOS i pierścieniach  pośrednich (łącznie 95 mm) osiąga skalę 2:1 i to przy całkowicie użytecznym obrazku.

Brak AF przy takich skalach jest bez znaczenia. Jedynie manualnie sterowana przysłoną jest problemem. Zmusza do ostrzenia na “roboczej” przysłonie, co przy dodatkowych pierścieniach daje bardzo ciemny obraz w wizjerze.

Kupiłem go całkiem niedawno więc jedynymi zdjęciami jakie mogę pokazać to “domowe studio”.

Stackosa1 copy-4

 Zdjęcie wykonane obiektywem Canon FD 50 mm f/3,5

Obiecuje uzupełnić wpis o zdjęcia “z łąki” po rozpoczęciu sezonu, ale już dziś mogę z czystym sumieniem polecić ten obiektyw. Pozdrawiam serdecznie wszystkich miłośników manualnych obiektywów. Bartosz Bujała.

Świat Makro – Blog Roku 2012

Świat Makro – Blog Roku 2012

O konkursie organizowanym przez Onet usłyszałam w jednej z komercyjnych radiostacji. Postanowiłam więc spróbować swoich sił, zgłaszając swiatmakro.pl do konkursu. Nie ukrywam jednak, że trochę się rozczarowałam, kiedy doczytałam że po zakwalifikowaniu bloga do konkursu odbywa się głosowanie smsowe i dopiero w kolejnym etapie jury wybiera zwycięzcę. Mimo wszystko rezygnować nie zamierzam, dlatego zapraszam do oddawaniania głosu na tego bloga.

Zasady głosowania są dość proste – każdy blog biorących udział w Konkursie otrzymał unikalny numer przyznany po pozytywnej weryfikacji. Numer ten składa się z litery – symbolu kategorii (A – J) oraz ciągu 5 cyfr odpowiadającemu kolejności potwierdzonego zgłoszenia bloga do Konkursu w wybranej kategorii.

Aby zagłosować na blog swiatmakro.pl należy wysłać SMSa o treści G00585 na numer 7122.

(Uwaga! W treści SMSa należy umieścić jedynie numer bloga, nie należy umieszczać w niej żadnych dodatkowych znaków ani spacji.) Koszt SMSa to 1,23 zł brutto.

Blog swiatmakro.pl widoczny jest tutaj, w kategorii ArtBlogi.

W głosowaniu może wziąć udział dowolna osoba, przy zastosowaniu zasady, że z jednego numeru telefonu można oddać jeden głos na dany blog. Ponowne zagłosowanie na ten sam blog nie jest możliwe. Można jednak głosować – z wykorzystaniem tego samego numeru telefonu – na inne blogi biorące udział w Konkursie.

Ilość głosów otrzymanych przez poszczególne blogi będzie wyświetlana w serwisie http://blogroku.pl za pomocą specjalnych oznaczeń graficznych.

Oddawać głosy można tylko do końca stycznia 2013 roku! Gorąco zapraszam do głosowania i z góry dziękuję! 🙂

blogroku-logo

W treści wykorzystano informację o zasadach edycji Konkursu, znajdujące się na stronie

edit:// Doczytałam, że “DOCHÓD Z SMS ZOSTANIE PRZEKAZANY NA INTEGRACYJNO – REHABILITACYJNE OBOZY DLA DZIECI Z UBOGICH RODZIN I DZIECI NIEPEŁNOSPRAWNYCH.” (prawy górny róg strony).

Stacking

Napisane dnia 20 stycznia 2013 przez

Odnośnik bezpośredni do Stacking

10 komentarzy
Stacking

W Galerii zdjęć pojawiła się nowa pozycja – Martwa natura. Próżno szukać tam jednak zdjęć obfitych tac, pełnych słodkich owoców czy kwiecistych bukietów w kolorowych wazonach. Naszą martwą naturę należy odbierać dosłownie – Galeria przedstawia zdjęcia wykonane techniką stackingu nieżywych już stawonogów, a dokładniej owadów i w przyszłości pajęczaków.

Dlaczego obiektem fotograficznym są wysuszone już owady czy pajęczaki? Z dwóch powodów: po pierwsze styczeń to zdecydowanie niesprzyjający miesiąc na poszukiwanie zmiennocieplnych organizmów, które przeczekują ten zimny czas zaszyte gdzieś głęboko np pod ziemią lub w starych pniach drzew, często jedynie w postaci larwalnej. Po drugie, niewątpliwie dużo łatwiej jest zrobić serię takich samych zdjęć nieruszającemu się modelowi.

Nasza Martwa natura zawiera, jedyne jak do tej pory na stronie, zdjęcia robione metodą stackingu. Technika ta wymaga dużo więcej zaangażowania od fotografa i bardziej skomplikowanej obróbki. Dokładniej polega na poprawieniu głębi ostrości (GO) obrazu w zdjęciach. Słaba GO wynika ze zbyt małej ilości światła, co przekłada się na niskie wartości przysłony. Lustrzanki z matrycą APS-C dają małą GO. Oczywiście można próbować wykonywać zdjęcia na f/16 czy nawet f/20, jednak efekty ze stackingu są duże lepsze. Do wykorzystania tej techniki wykonuje się kilka/kilkanaście/kilkadziesiąt/kilkaset takich samych zdjęć, zmieniając tylko w każdym z nich punkt ostrzenia. Po obróbce, polegającej na nałożeniu na siebie zdjęć, powstaje nam obraz ostry w każdym punkcie.

Efekt jest już widoczny przy kilku zdjęciach. Dodane przez Bartka zdjęcia wykonane są bez użycia drogiej, specjalistycznej aparatury. Ograniczają się do zdjęć zrobionych w domowym studiu, z wykorzystaniem kupionego za niewielkie pieniądze (160 zł), manualnego obiektywu do Macro Canona 50/3,5, pierścieni i wbudowanej lampy błyskowej z dyfuzorem zrobionym ze styropianowego opakowania po jedzeniu.

Efekt – sami oceńcie.

Edit:// W odpowiedzi na pytanie Maćka dodaję gifa, którego przygotował Bartek i na którym widać poszczególne nakładane na siebie zdjęcia i efekt końcowy.

Rok 2012 – najciekawsze informacje

Rok 2012 – najciekawsze informacje

Oto kilka moich ciekawszych zdjęć z krótkimi opisami, które powstały w minionym 2012 roku.
A korzystając z okazji, życzę wszystkim wszystkiego dobrego w Nowym Roku!
 

 

Jaszczurka żyworodna – najczęsciej, obok zwinki, spotykana jaszczurka w Polsce. Jest jedynym gadem sięgającym tak daleko na północ, występuje również w górach. Udało jej się to dzięki zmianie w sposobie rozmnażania –  jaja żyworódki przez około trzy miesiące dojrzewają w ciele samicy – na świat przychodzą już (jak nazwa wskazuje) żywe jaszczurki. Każda para tych jaszczurek ma własne terytorium, którego broni samiec. Po urodzeniu matka opiekuje się młodymi.

 

Ta biedronka siedmiokropka stała się ofiarą pasożytniczej osy Dinocampus, która w jej ciele złożyła jajo. Rozwijająca się larwa pożera biedronkę od środka, a na koniec opanowuje jej układ nerwowy, uniemożliwiając biedronce poruszanie się. Larwa wychodzi na zewnątrz i pod unieruchomioną biedronką tworzy kokon, w którym przez tydzień będzie się rozwijać. Biedronka natomiast, wciąż żywa,  pełni rolę strażnika odstraszając swą osobą drapieżniki.

 

Żaba trawna – to jedna z trzech żab brunatnych występujących w Polsce. Można ją poznać po plamie w kształcie litery “V” występującej za głową. Wszystkie żaby są drapieżnikami, przyczyniając się w znaczący sposób do zmniejszenia liczebności komarów czy much. Żyją na lądzie, środowisko wodne potrzebne jest im tylko do złożenia skrzeku. Żaby te wiosną, aby odbyć gody, często przemierzają spore odległości w poszukiwaniu zbiornika wodnego.

 

Ślinik lutyziański jest wszystkożerny. Dobrze znany jest działkowcom, przyczyniając się nieraz do wielu szkód w ogrodach. Jego padlinożerne gusta wzbudzają zaś często niechęć. Łupem ślinika często pada członek jego rodziny. To beztroskie wychodzenie na chodnik w poszukiwaniu padłego towarzysza często jednak ma nieciekawy finał…

 

 

Modraszek ikar – to jeden z najpospolitszych modraszków występujących w naszym kraju. Jest niewielkim motylem, osiągając rozpiętość skrzydeł do 35 mm. Postacie dorosłe ikarów nie żyją długo, ale w ciągu roku mogą wystąpić nawet trzy pokolenia tych motyli. Zimowe mrozy przeżywają tylko postacie larwalne, aby z końcem maja pojawić się znowu.

 

 

Trzmiel żyje w kolonii, której liczebność wynosi do 100 osobników. Życie trzmieli przypomina nieco życie pszczół. W gnieździe znajduje się samica matka, której przez wiosnę i połowę lata pomagają robotnice. Pełnią w nim funkcje opiekuńcze i pomagają w rozbudowie gniazda. W sierpniu lęgną się samce, a na końcu samice. Tylko one przetrwają zimę, gotowe na wiosnę założyć własne rody..

 

Kowale bezskrzydłe to bardzo towarzyskie pluskwiaki. Żyją gromadnie w pobliżu drzew lip lub na ich korze. Skupione w grupie są najprawdopodoniej lepiej rozpoznawane przez owadożerne ptaki, które ze względu na ich okropny smak, trzymają się od nich z daleka. Kowale są wszystkożerne, jednak ich przysmak stanowią nasiona lipy. Pokarm wysysają za pomocą specjalnej kłujki.

 

Ważki należą do najstarszych ewolucyjnie współcześnie żyjących owadów. Żyły już 325 mln lat temu i były największymi znanymi owadami. Ważki są doskonałymi lotnikami – potrafią wykonać tzw. zawis, dodatkowo umieją latać we wszystkich kierunkach osiągając przy tym wysoką prędkość. Doskonały wzrok i chwytne odnóża zaopatrzone w szczeciny czynią z nich doskonałych drapieżników.

 

Przywry Leucochloridium w czułkach ślimaka z rodzaju bursztynka rytmicznie pulsują, przyciągając wzrok ptaków. Co ciekawe, przywry te wpływają na sposób zachowania ślimaka, prawdopodobnie oddziaływując na unerwienie oczu. Ślimak zaczyna iść w stronę światła, zamiast go instynktownie unikać. Widoczny z dużej odległości staje się łakomym kąskiem dla owadożernych ptaków i tym samym przyczynia się do zamknięcia cyklu rozmnażania przywr.

 

Kiedy ubranko staje się za ciasne, pora na małą zmianę.
Wiele zwierząt przechodzi wówczas linienie. Krzyżak ogrodowy linieje 2 do 3 razy w roku. Robi to wisząc na pajęczej nici, pomagając sobie grawitacją. Po linieniu jego ciało jest jeszcze bardzo miękkie, dlatego tuż po nim chowa się na kilka godzin i czeka, aż nowa skóra stwardnieje.

 

 

 

 

 

Wystawa fotograficzna w Poznaniu

Wystawa fotograficzna w Poznaniu

Doczekałam się swojej pierwszej, niewielkiej wystawy 🙂 Moje zdjęcia można jeszcze przez parę dni oglądać w Poznaniu w Galerii O B O K na ulicy Słowackiego 20 (tel. 061 829 28 12, e-mail: galeria@galeriaobok.art.pl). Wszystkich poznaniaków zapraszam do obejrzenia zdjęć na żywo. Po zakończeniu wystawy zdjęcia dostępne będą na stronie Galerii.

Oto parę zdjęć z wernisażu:


 

Sama niestety galerii nie widziałam, reprezentował mnie kuzyn Maciej, który równocześnie tą wystawę mi zaproponował. Dziękuję!

Po Wernisażu Maciej relacjonował: Ludzie byli bardzo pozytywnie zaskoczeni, że w tak krótkim okresie udało Ci się osiągnąć taki poziom zdjęć.
Bardzo jest mi miło, że zdjęcia się podobały. Mam nadzieję, że z każdym kolejnym zdjęciem będzie coraz lepiej, bo wciąż widzę w nich dużo niedociągnięć, wiem że może być jeszcze lepiej… Faktycznie fotografią makro interesuję się od pół roku, ale w sezonie owadzim każdego dnia wracałam do domu z zapisanymi zdjęciami na karcie, a z domu nie ruszałam się bez aparatu… Najwięcej zdjęć w ostatnim półroczu powstało przez sierpień i wrzesień. Na dysku z tego okresu mam prawie 1000 wybranych już zdjęć, oczywiście o tematyce owadziej.

Maciej relacjonował: Pytali, jakim sprzętem robisz, skąd wiesz jak się nazywa dany robal.
Swoje pierwsze zdjęcia makro zaczęłam robić cyfrowym aparatem kompaktowym (Canon A 710), później dokupiłam do niego soczewkę Raynox DCR-250, ale ponieważ apetyt na coraz lepsze zdjęcia rośnie, w tej chwili fotografuję obiektywem Tamron SP AF 90mm f/2.8 Di Makro, w zestawie z wysłużonym już, ale wciąż dobrze radzącym sobie Canonem 20d. Więcej o moich sprzętowych zmaganiach można przeczytać tutaj

Jeśli chodzi o nazewnictwo, to sprawa czasami jest bardziej skomplikowana niż zrobienie dobrego zdjęcia. W tej chwili dorobiłam się już kilku pozycji literaturowych. Książka, po którą najczęściej sięgam to Owady Polski Marka Kozłowskiego, ale na wiosnę koniecznie muszę zakupić jakieś klucze do oznaczania owadów i pajęczaków. No a poza papierową literaturą na szczęście jest internet, w którym najczęściej szukam informacji.

Maciej relacjonował: Ja opowiadałem tyle co wiem, jak Twoje zdjęcia powstają, ale na szczegółowe pytania nie znalem odpowiedzi i odsyłałem na Twoja stronę.
Dziękuję Maciej jeszcze raz za przedstawicielstwo, za to że starałeś się odpowiadać na pytania i odsyłałeś na stronę 🙂 Ciut więcej informacji o mnie można przeczytać jeszcze tutaj

Może znajdzie się osoba, która była na wystawie, widziała zdjęcia i coś od siebie zrelacjonuje? Zapraszam odważnych 😉
Przy tej okazji dziękuję również organizatorowi wystawy, Januszowi Kostrzeskiemu, za zaangażowanie i pomoc oraz wszystkim miłośnikom fotografii, którzy oglądali galerię zdjęć :).

Ważki – 325 mln lat dążenia do doskonałości

Ważki – 325 mln lat dążenia do doskonałości

Ważki to niesamowite owady. Im więcej o nich czytam, tym jestem pod większym wrażeniem ich wyjątkowości. Należą do najstarszych ewolucyjnie współcześnie żyjących owadów. Formy podobne do współczesnych ważek (Protodonata) znane są z osadów górnokarbońskich (era paleozoiczna), ok 325 mln lat temu. O dinozaurach Ziemia usłyszy dopiero za 100 mln lat! Ważki te były największymi znanymi owadami, o rozpiętości skrzydeł dochodzącej do 75 cm. Inna sprawa, że w karbonie wiele stawonogów osiągało duże rozmiary, co spowodowane było najprawdopodobniej dużą zawartością tlenu w powietrzu. Ale wróćmy do ważek – ta największa – Meganeura wg http://pl.wikipedia.org/wiki/Meganeura wyglądała tak:

Najstarsi przedstawiciele właściwych ważek rzędu Odonata, znani są również z ery paleozoicznej, a konkretniej z dolnego permu (250 mln lat). Pamiętajmy więc o tym, mówiąc, że dinozaury na Ziemi żyły dawno temu… 😉

Rekord najstarszego ze współcześnie żyjących owadów przyznany, pora na kolejną nominację – lotnictwo. Ważki, jako jedne z nielicznych zwierząt (konkurencją dla nich są kolibry) potrafią wykonać tzw. zawis, czyli utrzymać się w powietrzu nie wykonując ruchu względem ziemi. Zawis wymaga wydatkowania większej ilości energii niż inne sposoby latania.
Ale to nie koniec sensacji związanej z lotnictwem. Ważki potrafią latać we wszystkich kierunkach, w tym również do tyłu. Według większości zdobytych przeze mnie informacji, są również najszybszymi owadami, a rekord należy się ważce australijskiej, która potrafi latać z prędkością 58 km/h. Informacje o szybkości lotu ważek są jednak różne, jak również o tym, jaki owad jest najszybszy. Według badań przeprowadzonych na Uniwerytecie Florydy, przypada ona… musze końskiej bijąc tym samy ważkę ponad dwukrotnie.


Na stanowisku – ważka przygotowana do ataku na zdobycz, fot. Agata Bednarska

Niesamowite są również oczy ważek, szczególnie różnoskrzydłych z rodziny żagnicowatych czy ważkowatych. Mają one w każdym oku po około 12 tysięcy pojedynczych stożków dioptrycznych i widzą dookoła głowy. Wysunięte naprzód elementy twarzy (warga górna, nadustek, czoło) tworzą coś na kształt zderzaka, prawdopodobnie przydatnego w powietrznych utarczkach (M. Kozłowski, Owady Polski). Tak dobrze wykształcone oczy mają jeden cel – wypatrzeć i schwytać posiłek (takiego np komara czy bzyga).


Ważka szablaka, fot. Agata Bednarska

I na deser – rozmnażanie, czyli kamasutra w wykonaniu ważek.
Zapewne każdy z Was widział, jak sprawnie potrafią latać “sczepione” ze sobą te owady. To jednak dopiero początek. Sposób ich rozmnażania jest bardzo ciekawy i wyjątkowy. Zacząć należy od tego, że ważki to zwierzęta terytorialne. Samiec pilnuje swojego obszaru, na którym poluje i gdzie rozwijać się będą jego dzieci. Poza tym wzniosłym aspektem, rola samca w akcie kopulacyjnym polega przede wszystkim na złapaniu partnerki za “szyję” (właściwie za przewężenie przedtułowia) cęgami na odwłoku. Samica, uchwycona w miłosnym uścisku, dobrowolnie podgina swój odwłok w kierunku tzw. wtórnych narządów kopulacyjnych znajdujących się na drugim segmencie samczego odwłoka. Całość wygląda dość zjawiskowo.


kopulacja, fot. Bartosz Bujała

Na tym jednak nie koniec miłosnych sztuczek. Okazuje się, że w początkowym akcie kopulacyjnym wcale nie dochodzi do przekazywania spermy, a do jej usuwania! Kiedy samica zostaje “wyczyszczona” z plemników innego samca, dochodzi do prawdziwego aktu kopulacji.
Następnie samica składa jaja do wody na terytorium samce. Oczywiście i tu zdarzają się różne sprytne zagrania samic, którym czasem udaje się złożyć jaja na terytorium innego samca, choć ja, jako kobieta, o tych “sprytnych” zagraniach wolałabym się nie rozpisywać 😉

Ważki to doskonali drapieżnicy – o tym już trochę było powiedziane. Doskonałe oczy to jedno. Drugie zaś, to częste ataki na zdobycz z powietrza. I tu zapewne przydaje się duża prędkość. Owady te chwytają ofiarę w locie, odnóżami zaopatrzonymi w sztywne szczeciny.

O ważkach napisać by można jeszcze wiele, ale to już może zostawię na następny raz 🙂

Żaby brunatne – pożyteczne drapieżniki

Żaby brunatne – pożyteczne drapieżniki

W Polsce występuje 6 gatunków żab. Są to żaby brunatne (moczarowa, dalmatyńska, zwana też zwinką i trawna) oraz zielone (jeziorkowa, wodna i śmieszka). Jak nazwa wskazuje główna klasyfikacja tych żab oparta jest na ich ubarwieniu. O żabach zielonych, mam nadzieję uda mi się w przyszłości napisać. Teraz chciałam skoncentrować się na żabach brunatnych.
Żaby brunatne między sobą często nie jest łatwo odróżnić, gdyż ten sam gatunek posiada niekiedy znaczne różnice w ubarwieniu. Co więcej, żaba trawna potrafi przystosować swoje ubarwienie do środowiska, w którym żyje. Żaba ta ma jednak charakterystyczną cechę, po której można ją rozpoznać – jest to plama za głową w kształcie odwróconej
litery “V”.


Żaba trawna z charakterystyczna plamą za głową w kształcie litery “V”

Inne, charakterystyczne różnice w ubarwieniu, tj kolor brzucha czy grzbiet nie są dobrze widoczne na moich zdjęciach, gdyż były robione one jako zdjęcia artystyczne, nie dokumentacyjne (nad czym teraz trochę ubolewam). Drugie zdjęcie przedstawia najprawdopodobniej również żabę trawną. Żaba dalmatyńska obserwowana była tylko w niewielu regionach naszego kroju – na Podkarpaciu oraz pod Wrocławiem. Oczywiście nie można wykluczyć możliwości pojawienia się jej na połudnu od Krakowa, czyli w miejscu w którym robiłam zdjęcie, jednak prawdopodobieństwo to jest niewielkie.
Żaby trawne i moczarowe występują natomiast na terenie całego kraju, choć żaba moczarowa nie jest spotykana na wysokościach wyższych niż 600 m npm (zdjęcie robione w Wieliczce, na wysokości nie przekraczającej 400 m npm). Żaba moczarowa unika również terenów leśnych, preferując raczej te bardziej otwarte, w przeciwieństwie do żaby trawnej, którą można spotkać w wilgotnych lasach. Poniższe zdjęcie żaby brunatnej wykonane było w niewielkim lesie liściastym.


Żaba brunatna

Żaby brunatne większość swojego życia spędzają na lądzie. Aktywne są nocą i w czasie deszczowych, wilgotnych wieczorów. Wszystkie żaby są drapieżnikami, przyczyniając się przy tym do ograniczenie ilości szkodników. W ich menu znajdują się dżdżownice, ślimaki, owady i pająki. Same natomiast stanowią wartościowy posiłek dla zaskrońców, lisów, jeży, kun, wydr, borsuków, żmij i ptaków drapieżnych. Stanowią więc bardzo ceniony element biocenozy.

Żabom brunatnym środowisko wodne potrzebne jest do złożenia skrzeku i późniejszego rozwoju w nim kijanek. Po obudzeniu się ze snu zimowego gotowe do rozmnażania żaby (gotowość płciową osiągają po 3 latach) wyruszają na gody. Zaczynają je już z końcem lutego lub początkiem marca żaby trawne, przystosowane do chłodniejszego klimatu. Na gody pojawiają się przy niewielkich rozlewiskach, czasem nawet przy kałużach. Nie przeszkadza im przy tym zalegający często jeszcze śnieg, a podniecone samce aż do zakończenia godów nie pobierają pokarmu. W czasie godów żab trawnych występuję ampleksus piersiowy – polega on na tym, że samiec wchodzi na grzbiet samicy i chwyta ją mocno łapami. Wydziela nasienie na grzbiet samicy, po którym spływa ono na skrzek. Dzięki temu skutecznie zapładniane są jaja, gdyż wydzielanie plemników przez samca i składanie jaj przez samicę następuje w tym samym czasie. Dodatkowo mocny uścisk samca ułatwia wydzielanie jaj. Po odbyciu godów żaby wracają na ląd gdzie przebywają aż do jesieni (najdłużej aktywne są żaby trawne).

Żaba brunatna
Zdjęcie żaby brunatnej wykonane na Kaszubach (gmina Lipusz), fot. Bartosz Bujała

Wszystkie występujące w Polsce żaby brunatne podlegają ochronie gatunkowej. Dotyczy to również złożonego skrzeku i kijanek. Wiosną i jesienią żaby te odbywają często wielokilometrowe wędrówki w poszukiwaniu zbiornika wodnego do złożenia jaj lub miejsca do przezimowania. Ich szlaki często przecinają wówczas drogi i autostrady. Pamiętajmy o tym, aby jak najmniej żab ginęło pod kołami samochodów.

źródło: http://oczkowodne.net/article/ranae.php oraz wikipedia

Kowal bezskrzydły – towarzyski pluskwiak

Kowal bezskrzydły – towarzyski pluskwiak

W listopadzie owadzie życie zdecydowanie zamiera. Ciężko w tym miesiącu znaleźć jakieś aktywne owady. Szczęście dopisało mi z kowalami, choć nie zaobserwowałam ich już na korze lip, a jedynie wśród opadłych, uschniętych liści tego drzewa. Wykazywały dużą aktywność, przygotowując się zapewne do zbliżających się zimnych jesienno – zimowych dni. Jak zwykle wszystkie kowale skupiały się w mniejsze lub większe grupy. Zachowanie to jest najprawdopodobniej ich strategią ochronną przed atakami ptaków. Niewielkie, drapieżne ptaki, które żywią się owadami, takie jak np sikorki, dobrze wiedzą, że kowal bezskrzydły nie jest smacznym pokarmem. Samotnego kowala łatwiej pomylić z innym pokarmem, niż całą ich grupę.
Zdjęcia zgrupowanych kowali zamieszczałam już we wcześniejszym wpisie. Teraz jednak zaobserwować można dużą różnicę w ich skupiskach – reprezentują je tylko osobniki dorosłe.


Jesienne zgromadzenie dorosłych już kowali

Nie ma w tym nic dziwnego, skoro tylko one zimują. Po tym okresie, pierwsze zgromadzenie kowali zaobserwować można z początkiem kwietnia. Wiosenne słońce powoli rozgrzewa wtedy krew i stymuluje produkcję hormonów. A wszystko po to, żeby mniej więcej za tydzień połączyć się w pary. Nie trudno zaobserwować później połączone ze sobą kowale. Wszak w tym miłosnym uścisku mogą trwać nawet tydzień! Po co tak długo, skoro wg badań przepływu spermy z samca do samicy, zaplemnienie samicy zachodzi w pierwszych 3 – 4 godzinach? Okazuje się, że samiec kopulujący jako ostatni, zapładnia większość jaj rozwijających się w ciele samicy. Jest to tak zwana reguła przewagi ostatniego samca, która występuje również u innych owadów, szczególnie silnie objawia się jednak u kowali. Doczepiony za samicą samiec, to więc nic innego jak chodzący pas cnoty.


Kowal bezskrzydły bardzo potrzebował się podrapać. Wyszła mu z tego całkiem ciekawa pozycja.

 


Kowal bezskrzydły (Pyrrhocoris apterus), postać dorosła, szykuje się do nadejścia zimy.

Koniczyna – kwiat obfitości dla owadów

Koniczyna – kwiat obfitości dla owadów

Muszę przyznać, że koniczyna to wspaniała roślina. Nie przyniosła mi szczęścia swoimi czterolistnymi liśćmi, ale dzięki niej miałam możliwość zaobserwowania naprawdę sporej ilości owadów, które przylatują do jej kwiatów. Koniczyna jest mało wymagająca jeśli chodzi o warunki glebowe, kwitnie bardzo długo i przyciąga naprawdę całą rzeszę owadów. Dodatkowo szybko się rozprzestrzenia. Pomijam kwestię smaku samych liści, ale zapewne niejeden królik w tym momencie mógłby się odezwać i dodać parę pochlebstw od siebie.
A jak dużo koniczyna znaczy dla owadów, widać na zdjęciach.

Zdjęcia często może nie są najlepsze, ale zależało mi na pokazaniu różnorodności owadów (głównie motyli), dla których koniczyna jest rośliną żywicielską.

Koniczyna (Trifolium L.) to rodzaj roślin z rodziny bobowatych posiadająca ok 300 gatunków. Występuje w klimacie umiarkowanym wilgotnym Europy, Ameryki Północnej i Azji. W Polsce rośnie dziko ponad 20 gatunków, kilka jest uprawianych.

Najpopularniejsze w moich okolicach są dwa gatunki koniczyny:

Koniczyna biała (Trifolium repens L.) – jest uprawiana w wielu rejonach świata. W Polsce pospolita na stanowiskach naturalnych. Kwitnie od maja do września, po przekwitnięciu kwiaty brunatnieją. Zapylane są przez trzmiele lub pszczoły. Nasiona rozsiewane są przez zwierzęta a po przejściu przez ich układ pokarmowy nie tracą zdolności do kiełkowania.
Zastosowanie

Roślina pastewna – znajduje się w rejestrze roślin rolniczych Unii Europejskiej. Jest jedną z najcenniejszych roślin pastwiskowych, zawiera dużo białka i bardzo długo jest mięsista. Jest odporna na przygryzanie i deptanie. Dzięki rozłogom szybko wypełnia wydeptane miejsca. Nie nadaje się jednak do uprawy jako samodzielna roślina pastewna z powodu zbyt niskiego wzrostu uniemożliwiającego koszenie.

Roślina lecznicza – surowcem zielarskim są kwiaty. Są one składnikiem mieszanek ziołowych stosowanych przeciwreumatycznie i przeciwartretycznie.
Roślina miododajna – jest doskonalą rośliną miododajną. W odróżnieniu od koniczyny czerwonej zapylanej przede wszystkim przez trzmiele, nektar koniczyny białej jest osiągalny również dla pszczół miodnych, których języczki są krótsze niż u trzmieli. Wydajność miodowa zwarcie rosnącej koniczyny białej osiąga 100 kg/ha.


Koniczyna łąkowa (Trifolium pratense L.)
, nazywana także koniczyną czerwoną. Występuje w całej Europie, w środkowej Azji oraz północnej Afryce. W Polsce jest rośliną pospolitą. Kwitnie od maja do września. Do powstania owocu niezbędne jest zapylenie krzyżowe. Dokonać go mogą tylko owady o długim aparacie gębowym, głównie trzmiele. Roślina miododajna. Inne owady nie mogąc dostać się do nektaru przez gardziel korony i długą jej rurkę często wygryzają z boku korony otwór i wypijają nektar nie dokonując zapylenia. Po przekwitnięciu okwiat zsycha się.

Wikipedia podaje informację o zapylaniu kwiatów koniczyny przez trzmiele i pszczoły, nie wspominając słowem o motylach, co wg mnie jest dużym błędem. Długi aparat gębowy motyli równie sprawnie jak język trzmiela może dostać się głęboko do wnętrza kielicha. Z moich obserwacji wynika, że do kwiatów koniczyny równie chętnie przylatują motyle nocne, potwierdzając równocześnie regułę, że motyle nocne aktywne mogą być również w dzień.