Sigma 400/5,6 APO Tele Macro czyli gdy Zygmunt się gniewa

Sigma 400/5,6 APO Tele Macro czyli gdy Zygmunt się gniewa

Długo zwlekałem z opisem swojego teleobiektywu “do zwierza”, bo i jak takie szkło opisać? Ma setki wad, które łatwo zdefiniować tabelkami i kilka zalet dzięki którym “wyleczyłem się” z marzeń o L’ce.

Obiektywem który używam od dwóch lat do focenia wszelakiego pierza i futra jest Sigma 400mm f/5.6 APO Tele Macro. Obiektyw który powstał za czasów analogowych lustrzanek z bagnetem Canon EOS i z jakiś przyczyn nie był rozwijany przez Sigmę. Jakie były powody zaprzestania produkcji tego modelu i brak kontynuacji produkowania przez Sigmę “stałki” 400/5,6 to wiedzą najpewniej jedynie księgowi Sigmy. Podobna sytuacja dotyczy Canona i tak lubianej przez zaawansowanych amatorów 400/5,6 L. Niestety patrząc na kierunek rozwoju rynku foto mam nieodparte wrażenie likwidowania segmentu SemiPro, ale to temat na inny artykuł.

Wracając do “Sigmusi”, większość jej wad jest związana z jej wiekiem. Największą wadą jest ślamazarny autofocus. Gdy porównuję Sigmę z używaną przez ojca 400/5,6L to właśnie szybkiego autofocusu zazdroszczę. Niestety w Sigmie nie mamy ultradźwiękowego napędu AF, a wbudowana “wiertarka” jest wolna, co przy fotografii przyrody potrafi napsuć krwi. Kolejną wadą dla użytkowników Canona jest niepełna współpraca z cyfrowymi lustrzankami. Canon nieznacznie zmienił protokół przesyłu danych wraz z wprowadzeniem lustrzanek cyfrowych. Efektem dla użytkownika Sigmy jest brak możliwości zrobienia zdjęcia poza f/5,6 (próba zrobienia zdjęcia na przysłonie innej niż f/5,6 kończy się wyświetleniem przez body Error99). Niestety Sigma nie rechipuje już tego modelu, ale udało mi się odnaleźć w sieci rozwiązanie. Teraz moja Sigma współpracuje z cyfrowymi Canonami bez żadnych problemów.

Od strony optyki Sigma wypada całkiem dobrze. W porównaniu z Canonem 400/5,6L jest co prawda mniej ostra, jednak już od f/5.6 w pełni użyteczna.

f/5,6 1/400 s. (crop)

 

DSC_2282-Edit-1

Moim zdaniem to właśnie jakość obrazka na f/5,6 jest jej największa zaleta. Właściwie żaden zoom klasy 70-300 jaki miałem nie dawał akceptowalnej ostrości na pełnym otworze przysłony i ogniskowej 300mm, a Sigma nie ma z tym większych problemów.

f/5,6 1/400 s.

 

DSC_1799-Edit

Kolejna wielka zaleta Sigmy to minimalny dystans ostrzenia równy 1,6 m. Dla porównania w Canonie 400/5,6 L ta odległość wynosi 3,5 m. i jest to chyba jedyna przewaga Sigmy nad L’ką. Całkiem fajnie sprawdza się ten obiektyw w fotografii motyli i ważek, a i portrety mniejszych ptaków można wykonać bez kadrowania na komputerze.

1-_MG_1712

 

Aberracje chromatyczne są dobrze skorygowane. W praktyce wyliczę na palcach jednej ręki zdjęcia na których aberracja mi przeszkadzała. Nawet w dość trudnych kadrach Sigma radzi sobie przyzwoicie, nie tak dobrze jak Canon 400/5,6L, ale zdecydowanie lepiej od zoom’ów 70-300.

Oddanie kolorów jest poprawne, z lekkim ociepleniem barw. Plastyka, choć niemierzalna i jest to moja subiektywna ocena, jest dobra.

DSC_1348-3

 

Podsumowując, właściwości optyczne Sigmy są na bardzo dobrym poziomie.

Wypadało by też napisać kilka słów o budowie obiektywu. Pozostawiłem ten opis na sam koniec, bo właściwie nie ma do czego się przyczepić. Sigma wymiary, wagę jak i rozwiązania typu wbudowana osłona przeciwsłoneczna, mocowanie statywowe jak i limiter AF ma bardzo zbliżone do tego w Canonie 400/5,6 L. Budowa typu IF (wewnętrzne ogniskowanie) to jest to co tygryski lubią najbardziej. Obiektyw nie zmienia swoich wymiarów podczas ostrzenia, nic się nie obraca i, co jest dużą zaletą, nie zasysa pyłków do wnętrza. Wbudowana osłona przeciwsłoneczna spełnia swoje zadanie bardzo dobrze i co jest dużym plusem nie można jej zgubić. Pierścień ostrzenia manualnego jest bardzo szeroki (8,5 cm.), wygodny i daje duży komfort podczas manualnego ustawiania ostrości. Spotkałem się z różnymi opiniami dotyczącymi przełącznika AF-MF zastosowanego w tej Sigmie. Zamiast typowego przełącznika mamy pierścień okalający obiektyw pomiędzy pierścieniem ostrości a mocowaniem statywowym. Mnie takie rozwiązanie nie przeszkadza i uważam je za równie wygodne co standardowe. Do dyspozycji mamy również limiter, którym wybieramy zakres pracy AF (lub ostrzenia manualnego). Limiter umożliwia pracę w trzech trybach, pełen zakres, od 1,6 metra do 2,6 metra lub od 3,5 metra do nieskończoności. Biorąc pod uwagę powolny autofokus jest to bardzo pomocne rozwiązanie. Mocowanie statywowe to przy takim obiektywie konieczność i jest dobrze wykonane. Poniżej troszkę danych.

Typ budowy: IF (internal focus) 10 soczewek w 7 grupach w tym dwie soczewki SLD

Waga: 1,5 kg.

Długość: 26 cm.

Średnica filtra: 77 mm.

Minimalny dystans ostrzenia: 1,6 m. (skala 1:3)

Trzeba też wspomnieć o cenie tego obiektywu, która mieści się w granicach 1000-1800 zł. Ciężko znaleźć w tej cenie alternatywę. Nie ma praktycznie żadnego innego obiektywu o ogniskowej 400 mm i porównywalnej jakości optycznej.

Liczę że Zygmunt I Stary ozdabiający banknot 200 zł. przestanie się na mnie gniewać i częściej zagości w moim portfelu, jednak do puki to nie nastąpi i nie stanę się szczęśliwym posiadaczem 400/2,8L Sigma pozostanie moim ulubionym teleobiektywem. Obiektywem z wieloma wadami, ale mającym to “coś”.

Kalendarz makro 2014

Kalendarz makro 2014

W tym roku udało mi się wydrukować kalendarz makro 2014, przedstawiający fotografowane przeze mnie owady i drobne kręgowce w ciągu ostatniego 1,5 roku.

1. Gnojka wytrwała – to nie pszczoła, a owad z rodziny bzygowatych. Dorosłe osobniki żywią się pyłkiem i nektarem, a larwy… może tą kwestię lepiej pominąć 😉
Zdjęcie wykonane w Wieliczce
Więcej tutaj
02.styczen

2. Żaba trawna to jedna z trzech żab brunatnych występujących w Polsce. Żyje na lądzie, środowisko wodne potrzebne jest jej tylko do złożenia skrzeku. Żaby te wiosną, aby odbyć gody, często przemierzają spore odległości w poszukiwaniu zbiornika wodnego. Zdjęcie wykonane w czasie wiosennych godów, w niewielkim cieku wodnym w Wieliczce
Więcej tutaj
04.marzec

3. Żuk gnojowy – no i znowu trafił się czyściciel lasu 😉
Zdjęcie wykonane w Niepołomicach
IMG_4499_filtered

4. Przepoczwarzenie niezupełne szklarki zielonej. Niesamowity spektakl, który w naszej strefie klimatycznej można obserwować na przełomie kwietnia i maja. Dla mnie więc, weekend majowy jest już zaplanowany 😉
Zdjęcie wykonane w Sanoku.
Więcej o mojej majowej obserwacji tutaj
06.maj

5. Kopulująca para modraszków ikarów. Modraszek ikar to jeden z najpospolitszych modraszków występujących w naszym kraju. Jest niewielkim motylem, osiągając rozpiętość skrzydeł do 35 mm. Postacie dorosłe ikarów nie żyją długo, ale w ciągu roku mogą wystąpić nawet trzy pokolenia tych motyli. Zimowe mrozy przeżywają tylko postacie larwalne, aby z końcem maja pojawić się znowu.
Zdjęcie wykonane w Wieliczce.
A modraszki w chwili uniesienia podglądałam nie raz 😉 Więcej tutaj
07.czerwiec

6. Pszczoła miodna – niesamowicie wyspecjalizowany owad, umiejący komunikować się ze sobą za pomocą tańca i przekazywać informację o kierunku, odległości i obfitości znalezionego pożywienia. Niesamowitości w świecie tych owadów znaleźć można by jeszcze wiele.
A pszczoły to nie tylko miód. Wg ONZ 71% głównych gatunków roślin uprawnych zapylanych jest właśnie przez pszczoły!
Zdjęcie wykonane w Wieliczce.
08.lipiec

7. Modraszek argiades – samica składająca jaja – samice składają jaja pojedynczo na kwiatach, pąkach lub liściach roślin pokarmowych. Gąsienice przepoczwarczają się zwykle na ziemi pod roślinami pokarmowymi.
Obserwowana samiczka składała po 3 jaja na jednym kwiecie koniczyny. Zdjęcie wykonane w Wieliczce.
Więcej o modraszku ikarze tutaj
Modraszek argiades

8. Ważka szablaka, najprawdopodobniej zwyczajnego. Ważki należą do najstarszych ewolucyjnie współcześnie żyjących owadów. Żyły już 325 mln lat temu i były największymi znanymi owadami. Ważki są doskonałymi lotnikami – potrafią wykonać tzw. zawis, dodatkowo umieją latać we wszystkich kierunkach osiągając przy tym wysoką prędkość. Doskonały wzrok i chwytne odnóża zaopatrzone w szczeciny czynią z nich doskonałych drapieżników.
Zdjęcie wykonane w Wieliczce, przedstawia ważkę wypatrującą obiadu 😉 (Ważki to owady terytorialne, nawet kiedy się je spłoszy, wracają na swoje “łowieckie miejscówki” aby wypatrywać dalej zdobyczy).
Więcej o ewolucyjnej doskonałości ważek tutaj
10.wrzesien

9. Czerwończyk nieparek, samica.
Zdjęcie wykonane w Wieliczce
Więcej o tym motylu tutaj
05.kwiecien

10. Trzmiel ziemny – żyje w kolonii, której liczebność wynosi do 100 osobników. Życie trzmieli przypomina nieco życie pszczół. W gnieździe znajduje się samica matka, której przez wiosnę i połowę lata pomagają robotnice. Pełnią w nim funkcje opiekuńcze i pomagają w rozbudowie gniazda. W sierpniu lęgną się samce, a na końcu samice. Tylko one przetrwają zimę, gotowe na wiosnę założyć własne rody…
Zdjęcie wykonane w Wielicze.
Więcej o trzmielu tutaj
11.pazdziernik

11. Jaszczurka zwinka, samiec.
Zdjęcie wykonane gdzieś w Bieszczadach. Gad wygrzewał się ranną porą na słońcu, na pniu zwalonego drzewa. Uciekł, kiedy wstałam po skończonej sesji 😉
12.listopad

12. Krzyżak ogrodowy z ofiarą. Młody, niewielkich rozmiarów pajączek, który zamieszkał w moich pomidorach na balkonie, pozwalając mi się fotografować na statywie i z użyciem pierścieni pośrednich 🙂 Równocześnie dostarczając mi wielu ciekawych informacji, w tym o obserwowanym przeze mnie procesie linienia. Więcej tutaj
IMG_2749_filtered

Pierścienie pośrednie makro Canon

Pierścienie pośrednie makro Canon

Pierścieni pośrednich do fotografii makro używałam zawsze z Tamronem 90/2,8, wychodząc z założenia, że z obiektywem do makro będą najlepiej współpracować. A jak radzą sobie inne, standardowe obiektywy? W opisie, który umieszczają sprzedawcy pierścieni pośrednich do makro widnieje napis: umożliwia wykonywanie zdjęć makro za pomocą standardowych obiektywów. Czy kupując pierścienie pośrednie, możemy rozpocząć makro przygodę mając standardowe obiektywy?

Pierwsza rzecz, jaka przemawia za obiektywami makro jest ich odwzorowanie – na ogół 1:1. Z pierścieniami będzie jeszcze większe, ale za to standardowe obiektywy powinny po założeniu pierścieni ociągnąć “makro odwzorowanie”.

Przetestowałam cztery obiektywy, tutaj ich krótka charakterystyka ze strony optyczne.pl. Testy oczywiście na statywie, przysłona we wszystkich przypadkach stała – f/10, czas 1,3 – 2,5 s w zależności od obiektywu, ISO 100. Światło zastane + dopalenie z zew lampy (które specjalnie dużo nie wniosło). Kolejność testowanych obiektywów jest przypadkowa. Testy z canonem 20d.

A to zdjęcie nakładanych pierścieni – domyślnie zakładane były wszystkie
IMG_2562

PREZENTOWANE NIŻEJ ZDJĘCIA SĄ PROSTO Z PUSZKI, NIC NIE OBRABIANE, JEDYNIE ZAMIENIONE Z RAW NA JPG 

(klikając w zdjęcie a następnie w rozdzielczość nad nim mamy duży rozmiar)

1. Canon EF 50 mm f/1.8 II – plastikowy, lekki i niedrogi obiektyw z bardzo dobrym światłem. Po założeniu pierścieni konstrukcja była wciąż zgrabna i lekka, a obsługa na statywie dzięki temu bardzo wygodna. A oto zdjęcia:
_MG_2768

_MG_2769

2. Tamron SP AF 17-50 mm f/2.8 XR Di II LD Aspherical – uniwersalny obiektyw, świetny zamiennik kita ze stałym światłem w całym zakresie ogniskowych. Niestety w połączeniu z pierścieniami mnie rozczarował. Po założeniu wszystkich pierścieni, nie byłam w stanie złapać ostrości sprawdzając cały zakres ogniskowych. Zdjęłam dwa pierścienie, zostawiając jeden, największy (31 mm). Tym razem, na ogniskowej 50 udało mi się wyostrzyć, ale moneta była bardzo blisko pierwszych soczewek. Z dwoma pierścieniami niestety już wyostrzyć mi się nie udało.

_MG_2771

3. Tamron SP AF 90 mm f/2.8 Di Macro – a oto i teoretycznie król parkietu – wyspecjalizowany obiektyw do zdjęć makro z odworowaniem 1:1. W przypadku tego obiektywu odległość fotografowanej monety od pierwszych soczewek była dość duża, wydaje mi się, że Tamron 90/2,8 śmiało poradziłby sobie z podwójnym takim zestawem.

_MG_2776

_MG_2772

_MG_2775

4. Canon EF 70-300 mm f/4-5.6 IS USM teleobiektyw, który spisywał się przy zdjęciach ptaków, ale jako obiektyw makro? Nie ukrywam, że do testu podchodziłam dość sceptycznie. Obiektyw i pierścienie dawały dość dużą przeciwwagę dla body na statywie. Przy tych gabarytach przydałby się drugi statyw na obiektyw. Dodatkowo przy pierwszych dwóch zdjęciach wyskoczył mi error 01 (uszkodzenie przysłony). Zresetowałam wszystko co tylko było możliwe i udało się zrobić zdjęcia:

_MG_2784

_MG_2783

_MG_2782

WNIOSKI:
1. Największe wrażenie w testowanych obiektywach wywarł na mnie Canon 50/1,8. Jakość zdjęć jest mocno zbliżona to dych robionych Tamronem 90/2,8. Największą różnicą jest kolorystyka zdjęcia. Dodatkowym plusem jest lekkość tego szkiełka i małe gabaryty, Które poza ogólną wygodą ułatwiają doświetlanie zewnętrzną lampą.
2. O dziwo dobrze wypadł również teleobiektyw Canon 70-300/4-5,6. Największym problemem stanowi tu ciężar – obiektyw ten z zestawem pierścieni okazał się bardzo ciężki a przez to i trudny do ustabilizowania na statywie.
3. Tamron 90/2,8 nie wybił się jakoś szczególnie. Niewątpliwie ma potencjał i można by domontować do niego więcej pierścieni. W wolnej chwili chętnie zrobiłabym dogrywkę pomiędzy tamronem 90/2,8 a Canonem 50/1,8
4. Tamron 17-50/2,8 okazał się nieprzystosowany do zabawy z pierścieniami makro. Udało wyostrzyć mi się tylko na jednym pierścieniu, soczewka obiektywu była tuż tuż nad fotografowaną monetą.

Ważki – przeobrażenie niezupełne szklarki zielonej

Ważki – przeobrażenie niezupełne szklarki zielonej

Uchwycenie momentu przeobrażania się ważek chodziło za mną już od dawna. Pierwsze przeobrażania niezupełne ważek przypadają na przełom kwietnia i maja, dlatego planując weekend majowy musiałam mieć to na uwadze 😉
Muszę przyznać, że zaliczyłam kilka nieudanych podejść, zanim znalazłam się w odpowiednim miejscu, o odpowiedniej godzinie. Udało się to w końcu na Podkarpaciu, w Beskidzie Niskiem, w Sanoku.

Jest trzeci dzień maja 2013 roku. Budzik w telefonie ustawiony jest niezmiennie tak samo jak przez cały tydzień. Dzwoni więc o 5 rano. Tym razem planuję jednak wstać zupełnie dobrowolnie. Budzę się i słyszę jak wielkie i ciężkie krople deszcze rozbijają się o dach. Jestem na poddaszu i tutaj nawet niewielki deszcz dudni niczym ulewa. W każdym razie pada, czyli o ważkach, przynajmniej póki co, mogę zapomnieć. Budzę się więc leniwie, jak to powinno wyglądać w czasie weekendu majowego, o godzinie dziewiątej. Na szczęście już nie pada. Nieśpiesznie jem śniadanie, a ponieważ pogoda się poprawia, o jedenastej udaje mi się znaleźć się nad stawem hodowlanym w Sanoku. Wysiadając z samochodu widzę ważkę:
– O nie, spóźniłam się! – mówię podłamana
– Jedna ważka wiosny nie czyni… – odpowiada mi na pocieszenie Mateusz i odjeżdża, zostawiając mnie nad malowniczym stawem. Jest cicho i spokojnie. Słońce świeci w pełni. Dookoła kilku wędkarzy. Nie będę im przeszkadzać. Planuję podchody i skradanie się. Co najwyżej wzbudzę ciekawość, do czego zdążyłam się już przyzwyczaić. Idę powoli, wpatrując się w szuwary. Co jakiś czas przystaje. Jest! Wylinka – pusta… Biorę na pamiątkę. Pokażę dzieciom i może obstrykam kiedyś studyjnie w domu. Jak się po chwili okazuje, wokół wylinek jest cała masa. Znów po głowie przechodzi mi myśl, że jednak się spóźniłam…
I wreszcie… jest! Widzę ważkę, która trzyma się nóżkami swojej wylinki. Widać, że nie nabrała jeszcze kolorów, a jej ciało zapewne jest delikatne i miękkie. Grzeje się w słońcu. Nim będzie zdolna do lotu może minąć nawet parę godzin.

wazka

Po pierwszym sukcesie chciałoby się więcej. Udaje mi się znaleźć wreszcie, wśród pustych wylinek, ciemną larwę, która niedawno wyszła z wody i szykuje się do przeobrażenia. Siadam więc w jej pobliżu i czekam… Korzystając z chwili wolnego zjadam kanapkę.
Doczytałam później, że larwy ważek, nim przystąpią do ostatecznego przeobrażenia w postacie dorosłe, żyją pod wodą nawet pięć lat i przechodzą, w zależności od gatunku, nawet do 10 przeobrażeń. Ważka przez całe swoje życie jest drapieżnikiem, zarówno w postaci larwalnej jak i dorosłej, przyczyniając się przy tym do znacznego ograniczenia chociażby tak nielubianych przez wszystkich komarów. Parę dni przed przeobrażeniem niezupełnym ważki (zupełne dotyczy owadów, w którym występuje stadium poczwarki), larwa wielokrotnie wynurza się na powierzchnię wody i przyzwyczaja się do oddychania powietrzem atmosferycznym poprzez przetchlinki tułowia. W swoim przeobrażeniu nie przechodzi aż takiego cudu natury, jak owady przeobrażające się z poczwarek, jednak całkowicie zmienia środowisko życia z wodnego na lądowy, co wymaga od niej zmiany sposobu oddychania.

W pewnym momencie niepotrzebny już chitynowy pancerzyk pęka w okolicy tułowia. Dorosła postać zaczyna wychodzić. Najpierw pojawia się główka, później tułów z odnóżami i ze skrzydłami.
przeobrazenie
Ważka wychyla się jak akrobata, trzymając głowę w dół. Grawitacja wyraźnie przy tym musi jej pomagać. Przypomina mi się obserwowane przeze mnie jakiś czas temu linienie krzyżaka ogrodowego, który przez pewien czas również nienaturalnie wisiał wychodząc z wylinki.
Ważka znajduje się w tej pozycji przez dłużą chwilę. Robię sporo zdjęć i czekam z uwagą na moment, w którym… ważka gwałtownie podciąga się do góry na końcówce odwłoka uwięzionego jeszcze w wylince i nóżkami łapie się wylinki lub źdźbła trawy, na której się znajduje. Robi to na tyle szybko, że brakuje mi czasu, żeby dobrze wyostrzyć zdjęcie…
przeobrazenie ważki
Najgorsze już za nią. Teraz pozostaje wyprostować odwłok i napompować do żyłek skrzydeł hemolimfę, bo póki co są malutkie. W końcu chwilę temu musiały zmieścić się w zalązkach skrzydeł w powłoce larwalnej.
Na wszystkich zdjęciach widać charakterystyczne białe niteczki. To pozostałość po skrzelotchawkach, które w trakcie przemiany linieją.
przeobrazenie ważki
A po pięciu minutach wygląda już tak:
przeobrazenie ważki
Najwięcej czasu potrzeba ważce na wybarwienie i stwardnienie całego ciała. Nie doczekałam momnentu, w którym ważka byłaby w pełni wybarwiona. Na ostatnim zdjęciu prezentuje się następująco:
przeobrazeni ważki
Nie wszystkim ważkom ta trudna sztuka przeobrażenia się udaje. Zaobserwowałam ważkę, której nie udało się odpowiednio uwolnić z wylinki. Jest w pełni wybarwiona, jednak odwłok pozostał uwięziony w chitynowym oskórku. Na zdjęciu widać również zebraną hemolimfę, której nie udało się rozprowadzić po żyłkach skrzydełek. Zator spowodował zebranie się jej i powstanie swego rodzaju bańki.
wazka

Innej ważce nie udało się prawidłowo wyprostować jednej pary skrzydeł i stwardniały w nieodpowiedniej pozycji. Jest prawidłowo wybarwiona, jednak nie potrafi latać, co nie wróży jej świetlanej przyszłości.
wazka4_filtered
 
Na wszystkich przedstawionych zdjęciach znajduje się szklarka zielona. Przeobrażenie mogliśmy obserwować dzięki przychylności pewnego samca 😉

Więcej inormacji o ważkach można przeczytać w moim wcześniejszym wpisie.

Siła przypadku czyli kilka słów o tanich obiektywach

Siła przypadku czyli kilka słów o tanich obiektywach

Siła zbiegu okoliczności to coś niesamowitego. Tak często przypadkowe i wydawałoby się bez znaczenia działanie, powoduje spore zmiany w nas i w naszym życiu. Fotografia w moim życiu pojawiła się też trochę w wyniku takiego zbiegu okoliczności. Jako świeżo upieczony tata, pożyczonym kompaktem, fotografowałem córkę metodą na “Japońskiego turystę”. Gdyby nie jedno ujęcie pozostałaby seria kiepskich zdjęć o mega mocy łapania za serducho. To jedno nieudane ujęcie, a właściwie kilkanaście prób, było początkiem bakcyla fotografii.

Minęło pięć lat od tamtego dnia. Zmienił się sprzęt i rodzaj fotografii a siła przypadku nadal o sobie przypomina. Kupiłem ostatnio Canona FD 50/3,5 Macro i to ten i podobne do niego obiektywy chciałbym opisać. Były one niedrogie, a uzyskiwane nimi obrazki bardzo mnie cieszyły.

Pierwszy, o którym chcę powiedzieć kilka słów, to Jupiter 200 mm f/4. Był moim pierwszym teleobiektywem, z którym uganiałem się za zwierzętami po okolicznych polach.

zając

Zdjęcie wykonane obiektywem Jupiter 200 mm f/4

Kupiony został na jednym z serwisów aukcyjnych za kwotę 14 zł (plus przesyłka) i był przez ponad rok źródłem sporej uciechy. W pełni użyteczny już na pełnej dziurce, o ładnym oddaniu kolorów i do tego niesamowicie tani.

Po nim miałem większość z polecanych manualnych obiektywów 300 mm i przyznam, że żaden nie cieszył tak jak ten Jupiter.

Sarny

Zdjęcie wykonane obiektywem Jupiter 200 mm f/4

To właśnie nim wykonałem zdjęcie Sowy Błotnej, jednego z najrzadziej występujących ptaków w naszym kraju.

sowa (1)

Zdjęcie wykonane obiektywem Jupiter 200 mm f/4

Były też szkła systemowe z AF ale… dopiero teraz znalazłem obiektyw, który tak jak Jupiter ma to “coś” i jest w moim zasięgu finansowym. Tym obiektywem jest używana obecnie przeze mnie Sigma 400/5,6 APO TeleMacro, ale o niej napiszę osoby tekst. Wracając do Jupitera, jeśli kogoś nie przeraża brak AF, to jest to najtańszy obiektyw 200 mm o niezłej jakości optycznej.

Drugi obiektyw, który zrobił na mnie wielkie wrażenie, również jest niedrogi i podobnie jak Jupiter pochodzi zza wschodniej granicy. To Helios MC 44M-4. Obiektyw o ogniskowej 58 mm i maksymalnej przysłonie f/2.

IMG_6683_1_1

Zdjęcie wykonane obiektywem Helios MC 44M-4

Miałem przed nim inne obiektywy klasy 50 mm, o większej jasności, w tym Mamiye 58/1,4 i Canona EF 50/1,8 i trzeba mu przyznać, że w tym gronie dawał sobie dobrze radę.

IMG_6708

Zdjęcie wykonane obiektywem Helios MC 44M-4

Heliosa miałem dwie sztuki i niestety rozrzut jakościowy był wielki. Jeden był bardzo dobrym, ostro rysującym obiektywem, drugi co najwyżej poprawnym.

Zdjęcie wykonane obiektywem Helios MC 44M-4

Nadal można kupić ten obiektyw za mniej niż 100 zł, co przy jego możliwościach optycznych jest bardzo atrakcyjną kwotą. Oczywiście pod warunkiem, że trafimy na dobry egzemplarz.

Ostatnim obiektywem, który chciałem opisać jest Canon FD 50 mm f/3,5. Trafił się w okazyjnej cenie (160 zł), więc nie mogłem się oprzeć…

Większość opinii, jakie można przeczytać w sieci, jest pozytywnych i muszę się z nimi zgodzić. Pomimo wieku (obiektyw ma co najmniej 32 lata) obrazy w zakresie makro są na bardzo przyzwoitym poziomie. Nie twierdzę, że może konkurować rozdzielczością z Tamronem 90/2,8, ale kontrast, kolor i rozdzielczość jest zdecydowanie lepsza niż ze “standardowej pięćdziesiątki” i pierścieni.

W ubiegłym sezonie do zdjęć makro używałem Minolty 50/1,4 i o ile ten obiektyw w portrecie był przyzwoity, to w połączeniu z pierścieniami pośrednimi spadek kontrastu i rozdzielczości był wielki. Już przy skali 1,5:1 zdjęcia wymagały bardzo mocnej obróbki. Dodawanie kolejnych pierścieni mijało się z celem. Cóż Minolta, w odróżnieniu od Canona, nie miała optyki skorygowanej dla małych odległości ostrzenia.

Canon FD 50/3,5 to “prawdziwy” obiektyw makro, pomimo że bez pierścieni osiąga “jedynie” skale 1:2. Przy adapterze FD-EOS i pierścieniach  pośrednich (łącznie 95 mm) osiąga skalę 2:1 i to przy całkowicie użytecznym obrazku.

Brak AF przy takich skalach jest bez znaczenia. Jedynie manualnie sterowana przysłoną jest problemem. Zmusza do ostrzenia na “roboczej” przysłonie, co przy dodatkowych pierścieniach daje bardzo ciemny obraz w wizjerze.

Kupiłem go całkiem niedawno więc jedynymi zdjęciami jakie mogę pokazać to “domowe studio”.

Stackosa1 copy-4

 Zdjęcie wykonane obiektywem Canon FD 50 mm f/3,5

Obiecuje uzupełnić wpis o zdjęcia “z łąki” po rozpoczęciu sezonu, ale już dziś mogę z czystym sumieniem polecić ten obiektyw. Pozdrawiam serdecznie wszystkich miłośników manualnych obiektywów. Bartosz Bujała.

Kaczka krzyżówka – nasz zimowy towarzysz

Kaczka krzyżówka – nasz zimowy towarzysz

Kaczki krzyżówki przyzwyczaiły się do życia w mieście. Co więcej, zostają tutaj na zimę, w dużej mierze licząc pewno na pomoc ludzi. Dodatkowo są mało płochliwe, szczególnie kiedy ma się dla nich jakiś smaczny kąsek. Na ten sezon do wielickiego Parku Mickiewicza przyleciało sporo krzyżówek, podejrzewam że z obszarów wysuniętych bardziej na północ. Ale po kolei.

W niedzielny, słoneczny, acz lekko mroźny dzień, wybrałam się z dziećmi do parku. Wzięliśmy ze sobą trochę chleba, na przekupienie kaczek czy innych spragnionych zimową porą jedzenia zwierząt.
Park o tej porze roku potrafi być urokliwy, choć brakuje w nim soczystej zieleni, promienie słońca wydobywają kolory nawet z opadłych, zżółkłych liści.
Upajając się delikatnymi promieniami słońca, rozglądam się dookoła szukając oznak jakiegoś życia. Znajduję stadko kaczek krzyżówek, które o dziwo, znajdują się jakieś 200 m od stawu. Chodzą gęsiego i podskubują resztki trawy, która znajduje się pod opadłymi liśmi. Kaczuszki w pewnym momencie przecinają nam drogę i jedna po drugiej przechodzą na drugą sronę ścieżki.

Niebawem jednak coś je wystrasza i wzbijają się w powietrze.
My postanawiamy iść nad staw, licząc że tam zobaczymy o wiele więcej.
I faktycznie, kaczek krzyżówek jest całe zatrzęsienie. W większości jednak nie pływają po wpół zamarzniętym stawie, ale spacerują po opadłych i niezebranych, mokrych liściach, rozglądając się przy okazji za spacerowiczami czy aby któryś z nich nie ma ochoty rzucić im czegoś do jedzenia. Dobrze więc trafiliśmy. Lila wyciąga wcześniej przygotowane kromki chleba, dzieli się z Danielem, instruując go przy okazji, że kaczuszkom należy rzucać niewielkie kawałki. Daniel zapewne wszystko zrozumiał, lecz nim przystąpił do dzielenia się z kaczkami, nieomieszkał skosztować trochę chleba, mrucząc przy tym po swojemu z zadowolenia.
Kiedy w końcu dzieci zaczynają rzucać chleb kaczkom, ja zajmuję pozycję z aparatem. Krzyżówki są mało płochliwe. Po chleb potrafią podejść naprawdę blisko, szybko się jednak później wycofują. Słońce nieśmiało przyświeca od boku – nie wybraliśmy sobie najszczęśliwszej miejscówki, czy może raczej kaczki jej nie wybrały. Dodatkowo znajdujemy się na ścieżce, więc co jakiś czas przechodzący ludzie wzbudzają wśród kaczek lekki popłoch. Udaje się jednak zrobić parę zdjęć.

IMG_6092.CR2_filtered

IMG_6118.CR2_filtered

IMG_6109.CR2_filtered

IMG_6108.CR2_filtered

IMG_6107.CR2_filtered

IMG_6104.CR2_filtered
Po rozdaniu całego chleba postanawiamy jeszcze podejść bliżej stawu, aby przyjrzeć się spacerującym po lodzie kaczkom. Jedne zajmują się higieną, inne się przekomarzają, a jeszcze inne po prostu się nie przemęczają i w bezruchu cieszą słoneczną pogodą.Para krzyżówek Higiena... Cieplej tu niż w wodzie a tak samo mokro ;)

Słońce jest teraz w swoim najwyższym punkcie i skutecznie stapia śnieg z dachów. Wokół panuje miłe, lecz oczywiście złudne przeczucie, jakby nadchodziła wiosna. Niestety, zima się dopiero rozkręca i niejedno jeszcze pewno pokaże. Trzymajcie się krzyżówki, oby tylko nie za mocno łapkami do pokrywy lodu.

Zdjęcia wykonane zostały w połowie grudnia 2012 roku, Canonem 20d i obiektywem 70-300 mm f/4,0-5,6 IS USM. Szczegóły parametrów zdjęć widoczne są w exifie.

Świat Makro – Blog Roku 2012

Świat Makro – Blog Roku 2012

O konkursie organizowanym przez Onet usłyszałam w jednej z komercyjnych radiostacji. Postanowiłam więc spróbować swoich sił, zgłaszając swiatmakro.pl do konkursu. Nie ukrywam jednak, że trochę się rozczarowałam, kiedy doczytałam że po zakwalifikowaniu bloga do konkursu odbywa się głosowanie smsowe i dopiero w kolejnym etapie jury wybiera zwycięzcę. Mimo wszystko rezygnować nie zamierzam, dlatego zapraszam do oddawaniania głosu na tego bloga.

Zasady głosowania są dość proste – każdy blog biorących udział w Konkursie otrzymał unikalny numer przyznany po pozytywnej weryfikacji. Numer ten składa się z litery – symbolu kategorii (A – J) oraz ciągu 5 cyfr odpowiadającemu kolejności potwierdzonego zgłoszenia bloga do Konkursu w wybranej kategorii.

Aby zagłosować na blog swiatmakro.pl należy wysłać SMSa o treści G00585 na numer 7122.

(Uwaga! W treści SMSa należy umieścić jedynie numer bloga, nie należy umieszczać w niej żadnych dodatkowych znaków ani spacji.) Koszt SMSa to 1,23 zł brutto.

Blog swiatmakro.pl widoczny jest tutaj, w kategorii ArtBlogi.

W głosowaniu może wziąć udział dowolna osoba, przy zastosowaniu zasady, że z jednego numeru telefonu można oddać jeden głos na dany blog. Ponowne zagłosowanie na ten sam blog nie jest możliwe. Można jednak głosować – z wykorzystaniem tego samego numeru telefonu – na inne blogi biorące udział w Konkursie.

Ilość głosów otrzymanych przez poszczególne blogi będzie wyświetlana w serwisie http://blogroku.pl za pomocą specjalnych oznaczeń graficznych.

Oddawać głosy można tylko do końca stycznia 2013 roku! Gorąco zapraszam do głosowania i z góry dziękuję! 🙂

blogroku-logo

W treści wykorzystano informację o zasadach edycji Konkursu, znajdujące się na stronie

edit:// Doczytałam, że “DOCHÓD Z SMS ZOSTANIE PRZEKAZANY NA INTEGRACYJNO – REHABILITACYJNE OBOZY DLA DZIECI Z UBOGICH RODZIN I DZIECI NIEPEŁNOSPRAWNYCH.” (prawy górny róg strony).

Stacking

Napisane dnia 20 stycznia 2013 przez

Odnośnik bezpośredni do Stacking

10 komentarzy
Stacking

W Galerii zdjęć pojawiła się nowa pozycja – Martwa natura. Próżno szukać tam jednak zdjęć obfitych tac, pełnych słodkich owoców czy kwiecistych bukietów w kolorowych wazonach. Naszą martwą naturę należy odbierać dosłownie – Galeria przedstawia zdjęcia wykonane techniką stackingu nieżywych już stawonogów, a dokładniej owadów i w przyszłości pajęczaków.

Dlaczego obiektem fotograficznym są wysuszone już owady czy pajęczaki? Z dwóch powodów: po pierwsze styczeń to zdecydowanie niesprzyjający miesiąc na poszukiwanie zmiennocieplnych organizmów, które przeczekują ten zimny czas zaszyte gdzieś głęboko np pod ziemią lub w starych pniach drzew, często jedynie w postaci larwalnej. Po drugie, niewątpliwie dużo łatwiej jest zrobić serię takich samych zdjęć nieruszającemu się modelowi.

Nasza Martwa natura zawiera, jedyne jak do tej pory na stronie, zdjęcia robione metodą stackingu. Technika ta wymaga dużo więcej zaangażowania od fotografa i bardziej skomplikowanej obróbki. Dokładniej polega na poprawieniu głębi ostrości (GO) obrazu w zdjęciach. Słaba GO wynika ze zbyt małej ilości światła, co przekłada się na niskie wartości przysłony. Lustrzanki z matrycą APS-C dają małą GO. Oczywiście można próbować wykonywać zdjęcia na f/16 czy nawet f/20, jednak efekty ze stackingu są duże lepsze. Do wykorzystania tej techniki wykonuje się kilka/kilkanaście/kilkadziesiąt/kilkaset takich samych zdjęć, zmieniając tylko w każdym z nich punkt ostrzenia. Po obróbce, polegającej na nałożeniu na siebie zdjęć, powstaje nam obraz ostry w każdym punkcie.

Efekt jest już widoczny przy kilku zdjęciach. Dodane przez Bartka zdjęcia wykonane są bez użycia drogiej, specjalistycznej aparatury. Ograniczają się do zdjęć zrobionych w domowym studiu, z wykorzystaniem kupionego za niewielkie pieniądze (160 zł), manualnego obiektywu do Macro Canona 50/3,5, pierścieni i wbudowanej lampy błyskowej z dyfuzorem zrobionym ze styropianowego opakowania po jedzeniu.

Efekt – sami oceńcie.

Edit:// W odpowiedzi na pytanie Maćka dodaję gifa, którego przygotował Bartek i na którym widać poszczególne nakładane na siebie zdjęcia i efekt końcowy.

Wiewiórka zimą

Napisane dnia 14 stycznia 2013 przez

Odnośnik bezpośredni do Wiewiórka zimą

4 komentarze
Wiewiórka zimą

Wiewiórki najaktywniejsze są jesienią, kiedy gorączkowo robią zapasy. Zbierają wtedy różne nasiona i zakopują je w ziemi, przyczyniając się przy okazji do ich rozsiewu. A co robi wiewiórka zimą?
Nie udało mi się nigdy tego zaobserwować. Aż do wczoraj 😉

Wyszłam z dziećmi pojeździć sankami wokół bloku. Wzięłam ze sobą oczywiście aparat ale niestety tylko z jednym obiektywem… Na ogół mam ze sobą przynajmniej dwa, ale akurat tego dnia miałam w planach porobić zdjęcia dzieciom nowo zakupionym obiektywem portretowym (50 mm). I faktycznie, parę zdjęć udało mi się im zrobić, ale po jakimś czasie na pobliskim drzewie pojawiła się wiewiórka… Przykuła moją uwagę i zaczęłam śledzić ją wzrokiem. Najpierw skakała po gałęziach drzew, a następnie zeszła na śnieg i zaczęła po nim biec. Poruszała się szybko i robiła wrażenie jakby dokładnie wiedziała gdzie ma iść. I faktycznie tak było.

wiwiórka

W pewnym momencie zatrzymała się i zaczęła energicznie kopać w ziemi, dorównując przy tym niejednemu psu 😉

wiewiórka

IMG_6467

Po paru szybkich ruchach łapkami prostowała się i rozglądała niczym piesek preriowy.
Ja zastygłam z aparatem za drzewem. Chciałam kucnąć, żeby zmienić perspektywę robienia zdjęć, ale bałam się wykonywać jakichkolwiek ruchów, żeby jej nie spłoszyć. Przeklinałam się przy tym w duchu, że wzięłam ze sobą tylko 50mm! Nawet mój Tamron byłby lepszy, nie mówiąc o tele! Wiewiórka była naprawdę blisko i specjalnie ludzi się nie bała, a przynajmniej moich dzieci, które tuż obok woziły się na sankach.

IMG_6469

IMG_6470

IMG_6472

Jest wykopała! Zdjęcie ze świeżo wyciągniętym z ziemi orzechem włoskim niestety mi nie wyszło. Wiewiórka, kiedy znalazła wreszcie swój zakopany skarb, pobiegła z nim kawałek dalej i zaczęła dobierać się do niego. Siedziała tak i skubała orzecha dość długo. Przeszła mi nawet myśl, że może zdążę pobiec do domu po tele, ale niestety mój syn miał inne w tej kwestii zdanie i postanowił iść w zupełnie inną stronę…

IMG_6479.CR2

Ze swojej obserwacji jestem bardzo zadowolona, pozostaje tylko niedostyt, jeśli chodzi o samą jakość zdjęć. Więcej bez tele się z domu nie ruszam 😉

Rok 2012 – najciekawsze informacje

Rok 2012 – najciekawsze informacje

Oto kilka moich ciekawszych zdjęć z krótkimi opisami, które powstały w minionym 2012 roku.
A korzystając z okazji, życzę wszystkim wszystkiego dobrego w Nowym Roku!
 

 

Jaszczurka żyworodna – najczęsciej, obok zwinki, spotykana jaszczurka w Polsce. Jest jedynym gadem sięgającym tak daleko na północ, występuje również w górach. Udało jej się to dzięki zmianie w sposobie rozmnażania –  jaja żyworódki przez około trzy miesiące dojrzewają w ciele samicy – na świat przychodzą już (jak nazwa wskazuje) żywe jaszczurki. Każda para tych jaszczurek ma własne terytorium, którego broni samiec. Po urodzeniu matka opiekuje się młodymi.

 

Ta biedronka siedmiokropka stała się ofiarą pasożytniczej osy Dinocampus, która w jej ciele złożyła jajo. Rozwijająca się larwa pożera biedronkę od środka, a na koniec opanowuje jej układ nerwowy, uniemożliwiając biedronce poruszanie się. Larwa wychodzi na zewnątrz i pod unieruchomioną biedronką tworzy kokon, w którym przez tydzień będzie się rozwijać. Biedronka natomiast, wciąż żywa,  pełni rolę strażnika odstraszając swą osobą drapieżniki.

 

Żaba trawna – to jedna z trzech żab brunatnych występujących w Polsce. Można ją poznać po plamie w kształcie litery “V” występującej za głową. Wszystkie żaby są drapieżnikami, przyczyniając się w znaczący sposób do zmniejszenia liczebności komarów czy much. Żyją na lądzie, środowisko wodne potrzebne jest im tylko do złożenia skrzeku. Żaby te wiosną, aby odbyć gody, często przemierzają spore odległości w poszukiwaniu zbiornika wodnego.

 

Ślinik lutyziański jest wszystkożerny. Dobrze znany jest działkowcom, przyczyniając się nieraz do wielu szkód w ogrodach. Jego padlinożerne gusta wzbudzają zaś często niechęć. Łupem ślinika często pada członek jego rodziny. To beztroskie wychodzenie na chodnik w poszukiwaniu padłego towarzysza często jednak ma nieciekawy finał…

 

 

Modraszek ikar – to jeden z najpospolitszych modraszków występujących w naszym kraju. Jest niewielkim motylem, osiągając rozpiętość skrzydeł do 35 mm. Postacie dorosłe ikarów nie żyją długo, ale w ciągu roku mogą wystąpić nawet trzy pokolenia tych motyli. Zimowe mrozy przeżywają tylko postacie larwalne, aby z końcem maja pojawić się znowu.

 

 

Trzmiel żyje w kolonii, której liczebność wynosi do 100 osobników. Życie trzmieli przypomina nieco życie pszczół. W gnieździe znajduje się samica matka, której przez wiosnę i połowę lata pomagają robotnice. Pełnią w nim funkcje opiekuńcze i pomagają w rozbudowie gniazda. W sierpniu lęgną się samce, a na końcu samice. Tylko one przetrwają zimę, gotowe na wiosnę założyć własne rody..

 

Kowale bezskrzydłe to bardzo towarzyskie pluskwiaki. Żyją gromadnie w pobliżu drzew lip lub na ich korze. Skupione w grupie są najprawdopodoniej lepiej rozpoznawane przez owadożerne ptaki, które ze względu na ich okropny smak, trzymają się od nich z daleka. Kowale są wszystkożerne, jednak ich przysmak stanowią nasiona lipy. Pokarm wysysają za pomocą specjalnej kłujki.

 

Ważki należą do najstarszych ewolucyjnie współcześnie żyjących owadów. Żyły już 325 mln lat temu i były największymi znanymi owadami. Ważki są doskonałymi lotnikami – potrafią wykonać tzw. zawis, dodatkowo umieją latać we wszystkich kierunkach osiągając przy tym wysoką prędkość. Doskonały wzrok i chwytne odnóża zaopatrzone w szczeciny czynią z nich doskonałych drapieżników.

 

Przywry Leucochloridium w czułkach ślimaka z rodzaju bursztynka rytmicznie pulsują, przyciągając wzrok ptaków. Co ciekawe, przywry te wpływają na sposób zachowania ślimaka, prawdopodobnie oddziaływując na unerwienie oczu. Ślimak zaczyna iść w stronę światła, zamiast go instynktownie unikać. Widoczny z dużej odległości staje się łakomym kąskiem dla owadożernych ptaków i tym samym przyczynia się do zamknięcia cyklu rozmnażania przywr.

 

Kiedy ubranko staje się za ciasne, pora na małą zmianę.
Wiele zwierząt przechodzi wówczas linienie. Krzyżak ogrodowy linieje 2 do 3 razy w roku. Robi to wisząc na pajęczej nici, pomagając sobie grawitacją. Po linieniu jego ciało jest jeszcze bardzo miękkie, dlatego tuż po nim chowa się na kilka godzin i czeka, aż nowa skóra stwardnieje.